Czytelniku,
W Polsce ukazało się w ostatnich dziesięciu latach
kilka prac historycznych, które znacznie poszerzyły kontekst najnowszej
historii Chin. Mam na myśli monumentalna na swój sposób pracę Jonathana Fenby
„Chiny. Upadek i narodziny wielkiej potęgi” wydaną przez ZNAK w Krakowie, oraz
książkę Franka Dikőttera „Wielki głód Mao” wydaną przez wydawnictwo Czarne. Do
tego grona próbuje dołączyć Prószyński i Ska wydając w tym roku monumentalną
biografię wodza chińskiej rewolucji, Mao Ze Donga pióra norweskiego
dziennikarza TORBJØRNA FÆRØVIKA pod znamiennym podtytułem „Cesarstwo Cierpienia”.
To
jest dodatek mający głębokie znaczenie. Książka Norwega to przede wszystkim
opowieść o niezliczonych zbrodniach Mao wykonywanych nawet nie
zza biurka, ale za bezpiecznego klosza pałacu, otoczonego nimbem boskości i nieomylności szaleńca i perwersyjnego
lubieżnika, jakim Mao w istocie był. Partia komunistyczna dokonała deifikacji przewodniczącego, który w tym sensie stał się kimś większym od cesarzy. Stał się dla Chińczyków quasi-bóstwem otoczonym quasi-kultem. Mao był potworem niszczącym każdego, kto sprzeciwił się jego władzy w imię zasad. Taki los spotkał marszałka Peng Dehouai, który w 1959 roku skrytykował pomysły wielkiego skoku naprzód: Liu Shaoqui, prezydent Chińskiej Republiki Ludowej został zamęczony głodem w 1969 roku za zatrzymanie szaleństwa Wielkiego Skoku, a nawet Lin Biao, autor czerwonej książeczki z cytatami przewodniczącego zginął w katastrofie lotniczej w 1971 roku.
Myślę, że książka ta w sposób bardzo przystępny, bo
nie przeładowany przypisami sposób przybliża polskiemu czytelnikowi Mao i jego
Chiny. Norweski autor ma sporą wiedzę o Chinach i swobodnie operuje nazwiskami,
miejscami i szerokim kontekstem źródłowym. Mao ukazany zostaje właśnie z
perspektywy swoich ofiar. Myślę, że przyzwyczajony w pewnym sensie narracją Franka Dikőttera o potwornościach Wielkiego
Głodu, w czasie kampanii Wielkiego
Skoku Naprzód (Great Leap Forward)
z latach 1958-1962, podszedłem do tej książki bez świadomości tego, że rewolucja
kulturalna, ostatnia z wielkich kampanii Mao mających przeobrazić Chińczyka w
nowego, komunistycznego człowieka powtórzyła wszystkie okropności wielkiego
głodu, dodając do tego nowy, niekontrolowany terror.
Rewolucja
kulturalna zajmuje jedną trzecią bez mała książki. Reporterski
styl i lekkie pióro Norwega czynią te opowieść jeszcze bardziej wiarygodną.
Latem 1968 w prowincji Kuangsi na
rozkaz lokalnych władz komunistycznych ludzie oskarżeni o rewizjonizm, zostali
zabici i następnie zjedzeni w wielkiej kanibalistycznej uczcie. Groza rewolucji
kulturalnej oznaczała także zniszczenie setek, jeśli nie tysięcy artefaktów z
czasów Cesarstwa. Wykopano i spalono zwłoki Konfucjusza oraz jego potomków. Mao
był ciągle niezadowolony.
Książka przedstawia Mao przez pryzmat jego ofiar.
Autor dotarł do relacji Chińczyków z czasów wielkich kampanii Mao. Cytuje ich
wspomnienia, lub relacje bliskich po latach. Kontekst chiński jest wynikiem wielu lat spędzonych
przez autora w kraju środka. Autor wie o czym pisze i po co pisze tę biografię
Mao. Książka liczy prawie 600 stron i zawiera bibliografię podstawowej i
przebogatej zresztą literatury o Chinach w czasach rządów Mao. Ważna
konstatacja: okrucieństwa rządów Mao można wytłumaczyć w pozornie prosty
sposób. To przewodniczący Mao jest odpowiedzialny za 45-50 milionów ofiar
wielkiego głodu, 6 do 12 milionów rewolucji kulturalnej.
Ale prawdziwa
odpowiedź jest bardziej złożona: to przewodniczący
Mao oraz partia komunistyczna, która po dziś dzień rządzi Chinami jest za to
odpowiedzialna. Z tego też powodu nie można dziś oddać niezliczonym ofiarom
krwawego tyrana należytej czci i pamięci. Władze Chin postawiły na rozwój i bogacenie
się w zamian za spokój i podporządkowanie. Pamiętajmy, że Chiny są dziś
brutalną dyktaturą łamiącą prawa człowieka, gdzie egzekucje odbywają się
publicznie. A twarz Mao spogląda na Plac Niebiańskiego Spokoju w Pekinie nawet dziś.
I na razie nic tego nie zmieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz