niedziela, 10 marca 2024

Recenzja #Biała odwaga, reż. Marcin Koszałka, 2024


Film Marcina Koszałki "Biała odwaga" obejrzałem w piątek przy pełnym kinie. Film jest reklamowany jako obrazoburczy. Rzeczywiście, można było się spodziewać jakiejś przełomowej narracji pokazującej zdradę górali, mieszkańców Podhala podczas II wojny światowej. Ponoć film podzielił sfery rządzące prawicy, ponieważ jeden z ministrów nie chciał finansowania filmu ze środków PISF, a drugi chciał. W ten sposób najnowszy film Marcina Koszałki, zdolnego operatora zdjęć filmowych na przykład do filmów "Ciemno, prawie noc", który do tej pory zrobił samodzielnie jeden całkiem udany film fabularny "Czerwony Pająk". Temat śliski, zwłaszcza, że jak przekonywała profesor Magdalena Micińska, autorka znakomitej książki "Zdrada, córka Nocy. O wyobrażeniu zdrady i zdrajców w polskim piśmiennictwie i historiografii polskiej" temat zdrady nigdy nie był w Polsce popularny. Polacy nie lubią zdrajców, ale nie chcą też o nich mówić. 

Z tego powodu Marcin Koszałka poszedł w kierunku czegoś, co może się sprzedać. A mianowicie zaserwował nam opowieść o nieszczęśliwej miłości dwu braci do tej samej kobiety. Klasyka dramaturgii. Ale muszę przyznać, że przeniesienie tego schematu do filmu o góralach okazało się bardzo ciekawe. Film jest zrobiony w gwarze góralskiej, po polsku i po niemiecku, jednak nie rozumiem, dlaczego sekwencje w gwarze góralskiej były tłumaczone na klasyczny polski, skoro ta gwara nie jest żadnym językiem, a jedynie wariantywnością lokalną języka polskiego? Tak jak po śląsku wszystko jest zrozumiałe. Film ten wpisuje się też w opowiadanie polskiej historii poprzez opowiadanie poprzez etniczność. Świetnym przykładem takiego kina był oczywiście "Kamerdyner" Filipa Bajona. 

Konflikt braci rodzi oczywiście zdradę. Sam ten proces jest pokazany bardzo wiarygodnie pod względem psychologicznym. Przy okazji główny bohater Jędrek, grany wspaniale przez Filipa Pławiaka jest bohaterem tyleż tragicznym, ile nikczemnym, pięknym i jednocześnie zawikłanym, pod koniec mającym gorzką świadomość swojej zdrady. Koszałka pokazuje też bez litości wady górali, w tym chciwość. Właśnie to też jest powód zdrady, szczególnie gdy te rodziny góralskie domagają się od Niemców sklepów zrabowanych Żydom. Wydaje mi się, że film opera się też na udanej grze dwu aktorów - wspomnianego Pławiaka, którego bohater wspina się na Kościół Mariacki w Krakowie w popisie przed publiką (ciekawe jestem jak to zostało sfilmowane) oraz bardzo dobrego w roli niemieckiego naukowca Jakub Gierszał. Ich relacja opiera się na fascynacji górami - tutaj zagwozdka w postaci tytułu "Bała Odwaga" to puder do dłoni, który pomaga w przyczepności do skał. Nie wiem, ale wydaje mi się, że te relacja jest dwuznaczna. Reżyser nie tłumaczy powodu, dla którego młody niemiecki naukowiec po studiach interesuje się prostym Góralem. 

Warto wspomnieć oddzielnie o zdjęciach - Koszałka fenomenalnie filmuje Tatry, ich potęgę i surowość, szczególnie zimą, co potęguje tylko surowość tła filmu. Górale to w istocie okrutni ludzie, bo żyją w okrutnym środowisku. Związek górali w tym filmie z górami jest iście organiczny - niesamowite są sceny, gdy pochówki górali są w skałach w grocie góry. To jest bardzo filmowe i bardzo mocne. 

Ten film, mimo że jest ciekawie zrobiony, wydaje mi się, że nie przynosi przełomu w dyskusji o zdradzie na Podhalu. Romantyzowanie bohaterów w kierunku którym Koszałka poszedł  jest zrozumiałe fabularnie, ale nie wyczerpuje zagadnienia. Szkicuje go. Zadaje pytania. Ale pozostawia z niedowartościowaniem - jak w scenie kiedy ubek grany przez jak zwykle świetnego Adama Woronowicza drze listę zdrajców z dosadnym komentarzem. Zdrada była i co z tego. Górali trzeba lubić. Jak misia na Krupówkach z Zakopanem. 

Moja ocena 7/10 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#strefainteresów #zoneofinterest Recenzja, Strefa Interesów, reż. J. Glazer, Gutek-Film 2024

Film Jonathana Glazera "Stefa Interesów" brytyjsko-niemiecko-polsko koprodukcja nagrodzona w tym roku dwoma Oscarami przez ameryka...