środa, 20 grudnia 2017

KKK - tu mieszka miłość. Recenzja książki Katarzyny Surmiak-Domańskiej

Czytelniku tego bloga,

Południe USA w sensie historycznym obejmuje 11 stanów południowo-wschodnich i środkowych stanów USA, które w roku 1861 rozpoczęły przegraną wojnę o odłączenie się od Unii, zwaną wojną secesyjną. Jednak klęska z 1865 roku nie oznaczała bynajmniej rezygnacji z poczucia odrębności wobec reszty Stanów Zjednoczonych. Książka Katarzyna Surmiak-Domańskiej, reporterki związanej z Gazetą Wyborczą, jaka w roku 2015 ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne, przywołuje problematykę rasistowskiego i antysemickiego Ku Klux Klanu, który dziś w epoce w historii Ameryki, w której Afroamerykanin został prezydentem, zdaje się przezywać coś na kształt renesansu. Książka opisuje zjawisko w sposób barwny i dużym literackim kunsztem, nie daje jednak odpowiedzi na pytanie fundamentalne: dlaczego dziś Ku Klux Klan odradza się w dawnych konfederackich stanach Południa?

Przeczytałem tę książkę z żywym zainteresowaniem, częściowo dlatego, że zawsze fascynowała mnie wojna secesyjna w USA, a częściowo dlatego, że poznani przeze mnie Amerykanie w Nowym Jorku na konferencji w roku 2014, niespecjalnie mieli ochotę na to, żeby ze mną porozmawiać o tym, czym dziś dla białych ludzi z Południa jest "Południe", dawne konfederackie Południe produkujące bawełnę, charakteryzując się segregacją rasową na ulicy, w szkole i w restauracji. Moja ciekawość została zaspokojona książką Surmiak-Domańskiej w dużym stopniu. Książka ta jest reportażem, ale jednej rzeczy nie dowiedziałem się: dlaczego polska dziennikarka pojechała do Bible Belt i tam wypytywała różnych ludzi o ich życie.

Książkę Surmiak-Domańskiej muszę jednak ocenić bardzo pozytywnie. Ma niezaprzeczalne cechy poznawcze i polemiczne. Znakomite są rozdziały ukazujące przeszłość Ku Klux Klanu, a właściwie czterech jego odsłon dziejowych i zarazem zbrodni popełnianych przez jego członków. Reportażystka zauważyła też, za co jej dzięki składam, że dziś Amerykanie w epoce Obamy, czy legalnie zawieranych małżeństw jednopłciowych instynktownie wzdrygają się na sam dźwięk nazwy Klanu, a zapominają o tradycji linczu, która na przełomie XIX i XX wieku oraz jeszcze w latach trzydziestych wieku XX zebrała makabryczne żniwo. Linczów nie dokonywali ludzie Klanu, ale zwyczajni Amerykanie. Jedno z najsłynniejszych zdjęć wykonanych w miasteczku Marion w stanie Indiana (to nie Południe!) przedstawia powieszonych czarnoskórych nastolatków Thomasa Shippa oraz Abrama Smitha w sierpniu 1930 roku w towarzystwie kilkudziesięciu roześmianych i zadowolonych z egzekucji białych, w tym nastolatków, kobiet w ciąży, przeważnie młodych białych mężczyzn. Na czym polega hipokryzja Ameryki? Na tym, że lincze na kolorowych odbywały się z szerokim poparciem społecznym, nie tylko ekstremistów z dawnych stanów Konfederacji.

Książka polskiej dziennikarki ukazała się w roku 2015 w czasie, kiedy Ameryka przeżywała jedną z najbardziej palących dyskusji po tym jak 17 czerwca 2015 roku w baptystycznym kościele  afroamerykańskim w Charleston w Karolinie Południowej młody, biały prawicowy ekstremista zastrzelił 9 osób. Sprawa ta stałą się początkiem debaty nad wojskową flagą konfederatów (niebieski krzyż św. Andrzeja z 11 białymi gwiazdami na czerwonym polu), która swobodnie do tego czasu wisiała obok Kapitolu w Charleston. Przez Amerykę przetoczyła się wówczas niezwykła debata nad symboliką wojny, najstraszniejszej w historii USA, zakończoną 160 lat temu, która okazała się dalej bardzo bolesna. Wydawało się, że rana po wojnie secesyjnej dawno się zabliźniła, a dzięki prezydenturze Obamy, jakże ważnej z perspektywy społecznej w USA, praktycznie przestała mieć znaczenie. Flagę Konfederacji zdjęto. Pozostałą jednak na cmentarzach żołnierzy Południa.

Książka skupia się na kilku bohaterach, twórcach klanu z miasteczka Harrison z Arkansas, gdzie mieszkają sami biali...dziennikarka przybliża ich życie, poglądy, często śmieszno-straszne, niekiedy smutne, zamknięte, i archaiczne. Między tymi rozdziałami, które mają charakter reportażu, przemykają rozdziały z odniesieniem historycznym. Dla mnie najciekawsze. Nie wiedziałem, że Ku Klux Klan nie jest organizacją hierarchiczną. Nie dziwi mnie to, choć nienawiść rycerzy klanu do katolików nieco osłabła w ostatnich czasach, nie na tyle jednak, żeby wyrzec się perspektywy horyzontalnej, poziomej, bliższej protestanckim teologom. Żywiołem klanu nie jest dziś nienawiść rasowa, choć rasizm jest głęboko ukryty. Klan przeszedł ewolucję pozytywną - DZIŚ mówi się o miłości do własnej rasy, miłości do czystości, itd. Stąd ironiczny tytuł, jaki nosi książka.
Ciekawym spostrzeżeniem jest to, że ilekroć Ku Klux Klan się w Ameryce odradzał, tylekroć znajdował wyznawców wśród sfrustrowanych, byłych żołnierzy. Tak było po wojnie secesyjnej, po I wojnie światowej, po II wojnie światowej, po Wietnamie i dziś po wojnach w Iraku i Afganistanie. Dziś Klan ma też wyraz anty-islamski i anty-żydowski. Jednak Katarzyna Surmiak-Domańska nie pokusiła się o głębszą analizę tego zjawiska. W moim przekonaniu coraz bardziej widoczny, tryumfalny pochód skrajnie prawicowych partii, który ma różne oblicza - W USA to jest Trump, we Francji "cywilizowana" pani Le Pen, w Niemczech AfD, w Austrii OFP, na Węgrzech Orban, u nas PiS - ma swoje korzenie w rozwarstwieniu społecznym, jakie bardzo boleśnie uderzyło klasę średnią po kryzysie finansowym roku 2008. 

Ten kryzys w przeciwieństwie do tego z 1929 nie wyhodował biedy, z której wyrósł faszyzm, ale zaowocował ruchami kontestującymi i odrzucającymi porządek liberalnej demokracji. W moim przekonaniu Bible Belt wpisuje się w szerszy kontekst. 

Książka ma dużą wartość  poznawczą. Pod względem literackim istnieją lepiej napisane i zakomponowane reportaże. Książka jest rzetelna, nie przegadana, ale dla osób nie interesujących się Ameryką, może być trudna w odbiorze. Jednak ja nieustannie nie mogę odpędzić pytania: czy gdyby redaktorka Surmiak-Domańska wytłumaczyła swoim rozmówcom z Ku Klux Klanu jaką gazetą jest "Wyborcza", czy w ogóle by dopuścili ją do siebie?

1 komentarz:

#recenzja Napoleon - Ridley Scott - wersja reżyserska (director`s cut)

  To jest w zasadzie dopisek do recenzji filmu Ridleya Scotta "Napoleon" sprzed roku, którego wersję reżyserską mogłem obejrzeć na...