Czytelniku,
Christopher Nolan ma opinię
niezwykle sprawnego reżysera, który potrafi z oklepanego tematu uczynić
arcydzieło gatunku. Jego trylogia Batmana z Christianem Balem z
pewnością wejdzie do historii kina pop. Reżyser ten ma szczęście i do
tematów i do aktorów. Bale, nieżyjący już niestety Heath Ledger,
doskonały Mathew McConaughey, i wiele innych wielkich nazwisk składało
się na znakomite filmy science fiction, takie jak "Incepcja",
"Interstellar", czy "Mroczny rycerz".
Realizując "Dunkierkę" Nolan
pokusił się o monumentalne kino wojenne, a producenci widząc scenariusz
wyciągnęli z kieszeni wielkie pieniądze. Oglądając ten film w kinie
widz ma wrażenie współuczestniczenia w koszmarze wojny, ale ja będąc historykiem miałem poczucie gwałtownego niesmaku. Dlaczego?
Alianci
w tym filmie są ukazani z perspektywy zwykłych żołnierzy. Poznajemy ich
z perspektywy ulicy w mieści, a potem plaży bombardowanej przez
stukasy. To żołnierze, ale także cywile - jak rodzina Brytyjczyków
(ojciec z synami), którzy pomagają ewakuować do Anglii ponad trzysta
tysięcy alianckich żołnierzy. Fabuła łączy walkę na morzu, walki
powietrzne oraz na lądzie. Ja jednak nie kupuję tego filmu.
Nie ma w tym filmie Niemców.
Są oni po prostu "wrogiem", lub przeciwnikiem, są jacyś "oni", i tylko
naprawdę wtajemniczeni wiedzą, co oznaczają biało-czarne krzyże na
kadłubach samolotów jakie bombardują na plażach Brytyjczyków. Na
początku filmu dzisiejszy widz nie wiedzący nic o koszmarze II wojny
światowej raczony jest informacją, że "wróg otoczył aliantów". Nawet jak
strzelają w plecy żołnierzom bez broni, to są dalej nienazwanym,
anonimowym wrogiem. Można oczywiście powiedzieć, że nie taki był zamysł
filmu, i tak dalej. Nienazwanie przeciwnika masakrującego na plażach
alianckich żołnierzy jest celowym przemilczeniem, które jednak zmienia
całą pedagogikę i wymowę filmu. Film Nolana jest dziełem ukąszonym przez obrzydliwą poprawność polityczną.
Niemcy mogą czuć się naprawdę dobrze oglądając ten film. Film może się
podobać, bo jest bardzo sprawnie zrealizowany. Uważam, że "Dunkierka"
jest filmem z zafałszowaną tezą historyczną. Dziś w Polsce toczymy dyskusję o nowej polskiej ustawie (którą uważam po koniecznych poprawkach i doprecyzowaniu za słuszną), która wprowadzi penalizację ohydnej zbitki używanej w zachodnich mediach "polskie obozy śmierci". To wyjątkowo podłe kłamstwo jest czymś czego w Polsce nie możemy zaakceptować. Jednak mało kto zwraca uwagę na to, że Niemcom udało się "wyprać" z kontekstu etnicznego nazistów. Dla mnie jest jasne: naziści to Niemcy.
Jednak film ten pomijając Niemców wybiela ich.
Churchill jest wzmiankowany jedynie jako przywołany z offu głos, a
Hitlera w tym filmie nie ma. Nie ma niemieckich zbrodni, niemieckiej
agresji i błędów. Tu i ówdzie słyszy się słowa komentujących ów film, że
Hitler zatrzymał czołgi pod Dunkierką, żeby pozwolić Anglikom uciec.
Nic z tego. Powodem zatrzymania natarcia na Dunkierkę w maju 1940 roku
była urażona miłość własna Hitlera. Wykonując plan Mansteina ataku na
Francję i kraje Beneluxu Niemcy przejechali Ardeny i skierowali się na
północ w stronę kanału, żeby odciąć wojska brytyjskie i francuskie. Taki
był plan, ale Hitler chciał zatrzymać natarcie na jeden dzień w
Sedanie. Dowodzący natarciem generał Guderian rozumiał plan Mansteina w
przeciwieństwie do Hitlera i zignorował rozkaz wodza. To wystarczyło.
Hitler zatrzymując natarcie pod Dunkierką chciał zdyscyplinować
niemieckich generałów, a że skorzystali na tym Anglicy ratując siłę żywą
swojej armii, było sprawą drugorzędną.
Film jest dramatem osaczenia.
To osaczenie potęguje niezwykle sugestywna muzyka. Okręty naprawdę
toną, a dramat ludzi zamkniętych w pomieszczeniach tonących statków jest
naprawdę przejmujący. Jest w tym filmie strach, dobitnie zagrany
(Cillian Murphy), jest odwaga starego ojca, który ukrywa prawdę o
śmierci syna i dalej, jak gdyby nic wykonuje swoje obowiązki. Aktorsko "Dunkierka" jest może nie wybitna, ale bardzo solidna, wyważona i bardzo dobrze zmontowana. Pod względem aktorsko-artystycznym ocena jest i musi być bardzo dobra. Na pewno będą w 2018 Oscary.
Szerokie tło
historyczne w filmie Nolana nie istnieje. Jest to film ciekawy, świetnie zmontowany i sugestywnie zagrany. Ale
powtarzam - jest to film zafałszowany historycznie, dzieło doskonałe w
pedagogice politycznej poprawności.
Blog poświęcony historii - w szczególności historiografii i literaturze, i filmowi. Blog ten jest oficjalnym blogiem pisarza i historyka Wojciecha Dutki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
#recenzja Napoleon - Ridley Scott - wersja reżyserska (director`s cut)
To jest w zasadzie dopisek do recenzji filmu Ridleya Scotta "Napoleon" sprzed roku, którego wersję reżyserską mogłem obejrzeć na...
-
Proza Zofii Nałkowskiej należy do zapomnianej polskiej klasyki. Jej "Medaliony" są egzemplifikacją grozy okupacji hitlerowskiej w ...
-
Czytelniku cierpliwy tego bloga, Ochotę na tę książkę nabrałem, gdy tylko ją ujrzałem w księgarni. Wielkie tomisko autorstwa kolejnego bry...
-
Czytelniku, Myślę, że to dobra lektura na Wielkanoc. Książka Bernarda Hamiltona wpadła mi w ręce jesienią ubiegłego roku i znając...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz