wtorek, 9 stycznia 2018

Monte Cassino - recenzyjny dyptych


Peter Caddick-Adams, Monte Cassino. Piekło dziesięciu armii, tłum. Mirosław Bielewicz, wyd. ZNAK, Kraków 2014. 

Matthew Parker, Monte Cassino. Opowieść o najbardziej zaciętej bitwie II Wojny światowej, wyd. REBIS, wyd. 2, Poznań 2005

Czytelniku, 

Wydanie tych dwu książek dzieli 10 lat, co jak na rozwój nowego spojrzenia historiografii na bitwy o Monte Cassino (styczeń – maj 1944 roku) wydaje się epoką, nie tylko w sposobie pisania, obrazowania historii, ale także w wymowie ideowej obydwu książek. Nie jest natomiast przypadkiem, że obydwaj autorzy są Brytyjczykami i że mamy do czynienia z polskimi tłumaczeniami brytyjskiej historiografii II Wojny Światowej, chyba najlepszej na świecie. Dziś ton w pisaniu o II wojnie nadał Antony Beevor i nie ma się czemu dziwić. Zarówno Peter Caddick-Adams jak i Beevor są byłymi oficerami brytyjskiej armii i perspektywa pola bitwy jest im bliższa. Rozumieją oni perspektywę żołnierzy, stroniąc od osobistych antypatii narodowościowych.  Caddick-Adams ma sprawne, obrazowe pióro, a jego narracja wyraźnie przesuwa akcenty w spojrzeniu na „piekło dziesięciu armii”, jaką była klasztor Monte Cassino we włoskiej kampanii.

Dlaczego zatem postanowiłem w jednej recenzji odnieść się do dwu książek? Sądzę, że należy przeczytać obydwie książki, jedną po drugiej. Czytelnik zyskuje wówczas znacznie ciekawy obraz samej bitwy niż po lekturze li tylko jednej pozycji. Kim jest Matthew Parker? To również Brytyjczyk, absolwent Oksfordu, w ideologicznej wymowie sympatyk lewicy, co będzie miało znaczenie w ocenie jego książki. Jerzy Topolski napisał kiedyś, że żaden historyk nie tworzy swoich dzieł w ideologicznej i metodologicznej pustce. Jednak to, co u innych historyków zaledwie irytowałoby, u Perkera jest nieznośną manierą. Pamiętam podczas warszawskich targów książki, które w 2005 roku odbywały się w PKiN Matthew Parker dał się poznać jako zacięty przeciwnik USA. W rozmowie z czytelnikami bardzo szanował Rosję i Putina. Jego prawo. Po 10 latach jego książka nabiera innej, bardziej ideologicznej wymowy. Jest to jedna z tych wypowiedzi brytyjskiego intelektualisty, która ignorując fakty niewygodne idealizuje Rosję. Co dla brytyjskiej lewicy jest chorobą przewlekłą i nieuleczalną.

Książka Petera Caddicka-Adamsa jest zdecydowanie ciekawiej napisana, a obycie autora jako znanego w Wielkiej Brytanii popularyzatora historii jest również uchwytne w sposobie i kompozycji książki. Jeden z jego rozdziałów jest metaforą odnoszącą się do znanego filmu, a brzmi „Imperium kontratakuje”. Potrafi tak zakomponować rozdział, by opowiedzieć konkretną kampanię, na przykład nowozelandzką, czy polską w sposób potrafiący przemawiać do wyobraźni czytelnika. To jest klucz do tej książki – napięcie i obraz. Plastyka opisu bitwy, zastosowanie cytatów ze źródeł i połączenie ich z wybranymi losowo żołnierzami jest niezwykle intrygujące. Caddick-Adams zna na  przykład bardzo dobrze kontekst polski, cytuje obszernie brytyjską literaturę Polski dotyczącą. Zna nawet historię niedźwiedzia, zwanego przez żołnierzy II korpusu polskiego, „Wojtkiem”. Jego wykład jest popularny, ale mający również ciężar naukowości, obszerne przypisy są na końcu książki.

Wobec Polaków Caddick-Adams jest bardzo pozytywnie nastawiony, czego o książce Matthew Parkera powiedzieć się nie da. Wydaje mi się, że Caddick-Adams próbuje zrozumieć szalenie niewygodny dla Brytyjczyków polski kontekst i dramat żołnierzy Andersa. Sprawa katyńska, która postawiła Churchilla i rząd brytyjski w szalenie niekomfortowej sytuacji w roku 1943, stała się zarzewiem głębokiej niechęci brytyjskiej opinii publicznej do Polaków jako grupy etnicznej. To jeden z paradoksów, kraj w obronie którego oficjalnie Wielka Brytania weszła do wojny, został pozbawiony podmiotowego prawa reprezentowania siebie i mówienia o polskiej tragedii wojny przegranej podwójnie.  

Rzadko doprawdy można znaleźć głosy w brytyjskiej debacie o II wojnie światowej, które dostrzegałyby dwulicowość brytyjskiej polityki wobec Polaków. Wielka Brytania weszła do wojny w obronie Polski (choć wmanewrowała Polskę jako pierwszą ofiarę Hitlera), a potem gdy wybuchła wojna Niemiec z ZSRR, Churchill zrobił wszystko, byle tylko Polacy odpuścili konflikt ze Stalinem. Caddick-Adams ma tego świadomość i to jest dużo. Polacy Andersa nie mogli traktować ZSRR inaczej jak wrogów równie bezwzględnych niż hitlerowskie Niemcy. Z kolei Parker pisze o Polakach tak:
„Rozkaz dzienny Andersa, wydany tuż przed bitwą jest dobrym przykładem mieszanki pobożności, mściwości i nacjonalizmu, które cechowały postawę Polaków” (s.321-322)

Książka Matthew Parkera nie spełnia wymogów stawianych syntezom historycznym, książkom przełomowym, które winny być pisane sine ira et studio. Zaznaczam, że dziś wiedza o politycznej wizji Andersa, by nie odmawiać generałowi Clarkowi polskiego udziału w zmaganiach o klasztor jest dziś dobrze zinternalizowana. Problem polega na tym, że to jest polska armia, polska decyzja. W opinii Brytyjczyka tylko Polacy szafowali bezsensownie krwią w bitwie o klasztor. A Francuzi posyłając arabskich żołnierzy przeciw Niemcom w styczniu mieli inną wizję? czy nie chodziło o zaakcentowanie, że wojska francuskie walczą przeciwko Niemcom?  

Odpowiada na to Caddick-Adams, Matthew Parker skupia się jadowicie tylko na polskim "nacjonalizmie". Uprzedzenia autora wobec Polaków są jakże tożsame z tonem prasy brytyjskiej z lat 1944-1945, zrzucającym Polakom „nacjonalizm”, nieuzasadnioną „antyradzieckość”, wrogość wobec Związku Radzieckiego. Tak jakby ZSRR nie eksterminował prawie 1,5 miliona Polaków i nie doprowadził do anihilacji państwa polskiego w roku 1939. Zbrodnia katyńska jest przecież częścią większej całości. A przecież ludzie Andersa byli ludźmi którzy cokolwiek wiedzieli o „nieludzkiej ziemi” i nie mogli nie mieć wrogiego stosunku do Stalina i Związku Radzieckiego. Matthew Parker jako historyk nie chce zrozumieć ludzi, o których pisze. Narzuca książce ideologiczną, nieprzychylną Polakom wymowę, która w oczywisty sposób jest słabością jego książki.  

 Cokolwiek napiszą zachodni historycy o polskim wkładzie w II wojnę światową, od razu nasi wydawcy wydają, tłumaczą. Nie mówię, żeby książki Parkera nie przeczytać, ale powinna być obszerna przedmowa do polskiego wydania, której w wydaniu nr 2 z 2005 roku, nie ma.
Sprawa polska i udział Polaków w walkach o Monte Cassino nie są jednymi płaszczyznami, które te książki różnią. Styl Parkera jest bardziej akademicki; jego sensus historiae, to próba godzenia wrogów. Dużo bardziej niż Ceddick-Adams pozwala mówić niemieckim źródłom, cytuje niemieckich oficerów i żołnierzy, przykładając może i słusznie, że druga strona musi mieć szansę przedstawić swój punkt wiedzenia. Ale różnorodność źródłowa nie pomaga, nie napędza książki, której styl jest ciężki, niekiedy nudny. Czytałem książkę Parkera przez kilka miesięcy robiąc obszerne notatki. Książka Caddicka-Adamsa jest lekturą bardziej wyrobioną narracyjnie, styl autora jest potoczysty i wartki, skierowany nie na dywagacje natury polityczno-historycznej, ale na popularyzację wiedzy  o – tutaj autorzy są zgodni – jednej z najstraszniejszych bitew II wojny światowej.

Studenci historii powinni przeczytać obydwie książki, tak jak każdy, kto naprawdę interesuje się dziejami II wojny światowej.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#strefainteresów #zoneofinterest Recenzja, Strefa Interesów, reż. J. Glazer, Gutek-Film 2024

Film Jonathana Glazera "Stefa Interesów" brytyjsko-niemiecko-polsko koprodukcja nagrodzona w tym roku dwoma Oscarami przez ameryka...