niedziela, 18 listopada 2018

Torbjorn Faerovik, Mao-Cesarstwo Cierpienia, tłum.Ewa Partyga, wyd. Proszyński i Ska, Warszawa 2018


Czytelniku, 


W Polsce ukazało się w ostatnich dziesięciu latach kilka prac historycznych, które znacznie poszerzyły kontekst najnowszej historii Chin. Mam na myśli monumentalna na swój sposób pracę Jonathana Fenby „Chiny. Upadek i narodziny wielkiej potęgi” wydaną przez ZNAK w Krakowie, oraz książkę Franka Dikőttera „Wielki głód Mao” wydaną przez wydawnictwo Czarne. Do tego grona próbuje dołączyć Prószyński i Ska wydając w tym roku monumentalną biografię wodza chińskiej rewolucji, Mao Ze Donga pióra norweskiego dziennikarza TORBJØRNA FÆRØVIKA pod znamiennym podtytułem „Cesarstwo Cierpienia”.  


To jest dodatek mający głębokie znaczenie. Książka Norwega to przede wszystkim opowieść o niezliczonych zbrodniach Mao wykonywanych nawet nie zza biurka, ale za bezpiecznego klosza pałacu, otoczonego nimbem boskości i nieomylności szaleńca i perwersyjnego lubieżnika, jakim Mao w istocie był. Partia komunistyczna dokonała deifikacji przewodniczącego, który w tym sensie stał się kimś większym od cesarzy. Stał się dla Chińczyków quasi-bóstwem otoczonym quasi-kultem. Mao był potworem niszczącym każdego, kto sprzeciwił się jego władzy w imię zasad. Taki los spotkał marszałka Peng Dehouai, który w 1959 roku skrytykował pomysły wielkiego skoku naprzód: Liu Shaoqui, prezydent Chińskiej Republiki Ludowej został zamęczony głodem w 1969 roku za zatrzymanie szaleństwa Wielkiego Skoku, a nawet Lin Biao, autor czerwonej książeczki z cytatami przewodniczącego zginął w katastrofie lotniczej w 1971 roku.  


Myślę, że książka ta w sposób bardzo przystępny, bo nie przeładowany przypisami sposób przybliża polskiemu czytelnikowi Mao i jego Chiny. Norweski autor ma sporą wiedzę o Chinach i swobodnie operuje nazwiskami, miejscami i szerokim kontekstem źródłowym. Mao ukazany zostaje właśnie z perspektywy swoich ofiar. Myślę, że przyzwyczajony w pewnym sensie narracją Franka Dikőttera o potwornościach Wielkiego Głodu, w czasie kampanii Wielkiego Skoku Naprzód (Great Leap Forward) z latach 1958-1962, podszedłem do tej książki bez świadomości tego, że rewolucja kulturalna, ostatnia z wielkich kampanii Mao mających przeobrazić Chińczyka w nowego, komunistycznego człowieka powtórzyła wszystkie okropności wielkiego głodu, dodając do tego nowy, niekontrolowany terror. 


Rewolucja kulturalna zajmuje jedną trzecią bez mała książki. Reporterski styl i lekkie pióro Norwega czynią te opowieść jeszcze bardziej wiarygodną. Latem 1968 w prowincji Kuangsi na rozkaz lokalnych władz komunistycznych ludzie oskarżeni o rewizjonizm, zostali zabici i następnie zjedzeni w wielkiej kanibalistycznej uczcie. Groza rewolucji kulturalnej oznaczała także zniszczenie setek, jeśli nie tysięcy artefaktów z czasów Cesarstwa. Wykopano i spalono zwłoki Konfucjusza oraz jego potomków. Mao był ciągle niezadowolony. 


Książka przedstawia Mao przez pryzmat jego ofiar. Autor dotarł do relacji Chińczyków z czasów wielkich kampanii Mao. Cytuje ich wspomnienia, lub relacje bliskich po latach.  Kontekst chiński jest wynikiem wielu lat spędzonych przez autora w kraju środka. Autor wie o czym pisze i po co pisze tę biografię Mao. Książka liczy prawie 600 stron i zawiera bibliografię podstawowej i przebogatej zresztą literatury o Chinach w czasach rządów Mao. Ważna konstatacja: okrucieństwa rządów Mao można wytłumaczyć w pozornie prosty sposób. To przewodniczący Mao jest odpowiedzialny za 45-50 milionów ofiar wielkiego głodu, 6 do 12 milionów rewolucji kulturalnej.

Ale prawdziwa odpowiedź jest bardziej złożona: to przewodniczący Mao oraz partia komunistyczna, która po dziś dzień rządzi Chinami jest za to odpowiedzialna. Z tego też powodu nie można dziś oddać niezliczonym ofiarom krwawego tyrana należytej czci i pamięci.  Władze Chin postawiły na rozwój i bogacenie się w zamian za spokój i podporządkowanie. Pamiętajmy, że Chiny są dziś brutalną dyktaturą łamiącą prawa człowieka, gdzie egzekucje odbywają się publicznie. A twarz Mao spogląda na Plac Niebiańskiego Spokoju w Pekinie nawet dziś. 

I na razie nic tego nie zmieni. 







niedziela, 4 listopada 2018

Recenzja: Michalel H. Kater, Dzieci Hitlera. Hitlerjugend, tłum. O. Knopińska, wyd. RM, Warszawa 2013


Czytelniku,

W miarę, gdy upływ czasu oddala nas od II wojny światowej i w różnych publikacjach prasowych na Zachodzie Europy słyszymy coraz częściej o tzw. "polskich obozach", warto zajrzeć do rzetelnych publikacji historycznych, które pokazują punktowo prawdę o czasach narodowego socjalizmu w Niemczech i o winie Niemców za II wojnę światową i Holocaust w szczególności. Jednak, co nie może nas zaskakiwać, reżym hitlerowski za szczególny cel ideologiczny postawił sobie opiekę oraz wychowanie dzieci niemieckich. W istocie owo "nazistowskie wychowanie" było niczym innym, a ideologiczną i rasową tresurą wybranych podług pseudonaukowych teorii. Amerykański historyk Michael K. Krater zaprezentował książkę "Hitlerjugend. Dzieci Hitlera", a wydało ją wydawnictwo RM. Książka jest jednak szersza niż wskazuje tytuł, amerykański historyk pisze w niej także o żeńskim odpowiedniku Hitlerjugend, czyli o BdM.

Książka została podzielona na 6 klarownych rozdziałów, poświęconych problematyce Hitlerjugend i BdM. Omawiają one szczegółowo przyczyny wstępowania do Hitlerjugend chłopców poddanych tresurze autorytaryzmu, militaryzmu i imperializmu niemieckiego. Z kolei dziewczyny wstępujące do BdM musiały przyjąć rolę matki rodzące czyste rasowo dzieci. Obie organizacje były wysoce zinfiltrowane przez nazistowską ideologię. Myślę, że kluczem do odczytania tego "programowania" ludzi w celu osiągania określonych zachowań i przyjęcia "roli" wyznaczonej przez nazistów jest słowo "rasa". W rozdziale czwartym autor szeroko omawia postawy dysydenckie wobec głównego nurtu, w tym sprawę Sophie Scholl i "Białej Róży", organizacji chrześcijańskiej będącej małym elementem ruchu oporu wobec Hitlera w samych Niemczech. Z analizy amerykańskiego historyka wynika, że hitlerowski reżym był przede wszystkim nacechowany ogromnym mizoginizmem wobec kobiet, choć w sferze deklaratywnej istniał wymóg szacunku wobec kobiet i dziewcząt. Jednak kobiety nie mogły odgrywać żadnej roli przywódczej.

Ciekawy rozdział to "Hj" na wojnie. Młodzież męska z organizacji oraz elitarne szkoły NAPOLA dostarczały ochotników do dywizji Waffen SS, w tym sławnej "Hitlerjugend", która zajadle walczyła w roku 1944 w Normandii ponosząc zresztą ogromne straty.Dzieci rekrutowano także do formacji artylerii przeciwlotnicze, kiedy było jasne, że niemieckie miasta nie unikną potężnych bombardowań. Książka porusza także problem winy młodzieży niemieckiej podczas wojny, ale to ostatni rozdział i jest on zdecydowanie zbyt krótki. Historyk niuansuje w tym rozdziale, ukazuje różne warstwy szarości, a nie czytelny czarno biały podział na dobro i zło. 

Pod względem metodycznym to bardzo solidna warsztatowo książka, która po każdym z rozdziałów daje wgląd do szczegółowych przypisów, obficie cytowanej literatury przedmiotu i źródeł. 

Książka Michaela H. Katera ukazuje tych, którzy będąc dziećmi lub nastolatkami sprzedali duszę Hitlerowi, 

#strefainteresów #zoneofinterest Recenzja, Strefa Interesów, reż. J. Glazer, Gutek-Film 2024

Film Jonathana Glazera "Stefa Interesów" brytyjsko-niemiecko-polsko koprodukcja nagrodzona w tym roku dwoma Oscarami przez ameryka...