Idą święta Bożego Narodzenia, a za chwilę, za dwa miesiące będzie czwarta rocznica morderczej wojny jaką faszystowska Rosja wydała demokratycznej Ukrainie. Kiedy w styczniu 2022 roku w Internecie leciały obrady Rady Wierhownej (ukraiński parlament) trochę oglądałem. Mówili wówczas różni ludzie, różnych frakcji, że chcą być na Zachodzie po raz trzeci w ukraińskiej historii - Od Iwana Mazepy walczącego u boku Szwedów przeciwko Rosji, po Petlurę u boku Piłsudskiego przeciwko czerwonej Rosji, teraz chcą być po raz trzeci. I pomyślałem sobie, że modernizacja, zmienianie państwa jest dokładnie tym, czego Rosja nie zaakceptuje.
I interesie Polski, w racji stanu Polski jest pokonanie faszystowskiej Rosji Putina. Im dalej ten potworny kraj jest od naszych granic, tym jesteśmy bezpieczniejsi. Jeśli Ukraina przegra wojnę, nasz los, tak jak los środkowej i wschodniej Europy będzie przesądzony. Rozstrzygnie się jak w Jałcie i Rosja znów będzie imperium. Nie można na to pozwolić. Nie wierzcie Państwo w miraże polityki Trumpa. On dawno utożsamił plutokratyczny interes swojej rodziny i interes USA, które nie potrafią nawet pozbawić władzy nieprzyjemnego pana Maduro w Wenezueli. Amerykański prymat się skończył. W tej chwili nasz los i całej Europy środkowo-wschodniej wisi na 110 brygadach Ukrainy w polu, ponad tysiąc kilometrowym froncie dłuższym niż front zachodni w Wielkiej Wojnie ponad sto lat temu, okrutniejszym niż front wschodni podczas II wojny światowej. Teraz drony zamieniły front w strefę śmierci, w której niszczone jest wszystko, każdy cel, a żołnierze nie mogą tak po prostu się okopać, bo drony widzą w podczerwieni. Polska nie wyciągnęła wniosków z tej wojny. Wzmaga u nas antyukraińska histeria podsycana przez trolle z Moskwy, opłacanych nikczemnych ludzi sycących rosyjską, tępą propagandę.
Nie wypowiadam się politycznie. Ale pozwolę sobie na pewien komentarz. Karl Popper w "Społeczeństwie otwartym" napisał, że jednym ze społeczeństw zamkniętych jest społeczeństwo historycystyczne, a więc takie które swoją politykę skupia na emocjach związanych z przeszłością, rozpamiętywaniu ran, rozgrzebywaniu ich na nowo. To droga do nikąd. My, Polacy jesteśmy takim społeczeństwem. Pan prezydent domaga się wdzięczności od kraju, który posłał do walki tysiące swoich najlepszych synów i córek za naszą i waszą wolność, za winę ukraińskich nacjonalistów z UPA sprzed ponad 80 lat. Dzisiejsi Ukraińcy i Ukrainki nie są temu winni, oni walczą i giną tysiącami, żebyśmy między innymi my mogli siedzieć przy sytym i dobrze zastawionym świątecznym stole. Polska polityka rozgrywa się w emocjach, a nie w twardych interesach. Na tym polega wyższość ukraińskich polityków nad naszymi. Oni rozgrywają interesy swojego kraju, często cynicznie, brutalnie, ale nie dziwię się im. Od przetrwania Ukrainy niepodległej leży nasz los, ponieważ stany Zjednoczone Trumpa chcą koncertu mocarstw i rozgrywania naszego losu poza nami. My pastwimy się tylko na emocjach, albo teraźniejszych począwszy od małości i nieumiejętności spojrzenia szerzej ponad własną zemstą obozu obecnego po zamknięcie, zacietrzewienie polskiej prawicy. My patrzymy na groby wołyńskie, a Ukraina ciągle buduje własne cmentarze. Chciałbym żeby polscy politycy spojrzeli ponad emocjami i ponad grobami na interesy naszego kraju, ale to chyba niemożliwe.
Celowo daję jako ilustrację obraz cmentarza młodych ludzi spod Charkowa z matką, która pochowała syna. Takich matek jest dziesiątki tysięcy na Ukrainie. Pomyślmy o tym kraju walczącym zaciekle z faszystowską Rosją, pomyślmy jakie święta mają oni. I doceńmy spokój, który złudny i kruchy, ale wciąż jest nasz.
