poniedziałek, 6 maja 2019

Na marginesie "Czerni i Purpury"


Czytelniku, 

W dniu 4 kwietnia wydawnictwo Albatros opublikowało drugie wydanie mojej powieści "Czerń i Purpura" wydanej po raz pierwszy w roku 2013 i zyskała miejsce na Top 100 Empiku i listy bestsellerów "Świata Książki". Raz jeszcze chcę podziękować wydawnictwu za wznowienie tej powieści. Dziś widać, jak dobra była to decyzja. 

Nie zamierzam oczywiście pisać żadnej recenzji własnej książki. Dzisiejszy wpis na blogu (na którym nie pojawiłem się od 30 marca) jest po prostu dopowiedzeniem tego, co być może czytelnicy chcieliby wiedzieć. Kilku osobom powinienem podziękować, w tym szczególnie mojemu nieżyjącemu wydawcy i przyjacielowi Andrzejowi Kuryłowiczowi. 

Zagłada była, jest i będzie tematem krańcowo trudnym dla pisarza, który chce stworzyć powieść opartą na faktach. Ostatnio widzimy kilka przykładów powieści o Auschwitz, które - z całym szacunkiem dla autorów - nie przedstawiają większych wartości historycznych i aksjologicznych. Ja uważam, że Zagłada powinna boleć tych, którzy o niej czytają. Bezprecedensowość Zagłady polega na tym, że jeden wysoko rozwinięty technicznie naród europejski, jakim byli Niemcy, postanowił unicestwić inny naród nie mający podówczas własnego państwa, a byli nim europejscy Żydzi. Jest na ten temat ogromna literatura badawcza - począwszy od Raoula Hillberga z jego epokową trzytomową "Zagładą Żydów" przez Laurence Reece, po Timothy`ego Snydera. 

W latach 2007-2009 miałem okazję naprawdę dobrze poznać historię Auschwitz-Birkenau i pomysł napisania powieści opartej na faktach - relacji uczuciowej Franza Wunscha do Heleny Citronovej - uznałem jednak, że zmienię nazwiska głównych bohaterów z szacunku do tych prawdziwych.

Maria Janion, pisząc o wyjątkowości Shoah, odnosiła się do faktu, że śmierć stała się końcowym produktem machiny Zagłady; że po raz pierwszy w dziejach cywilizacji technicznej człowieka na taką skalę zastosowano metody przemysłowe w celu wyniszczenia jednego narodu. Bezprecedensowość Zagłady była, jest i będzie jeszcze przez długi czas zajmowała pisarzy.

W mojej książce, która nie rości sobie pretensji do bycia dokumentem, sportretowałam obóz Auschwitz w tle historii fikcyjnych postaci: Franza Weimerta i Mileny Zinger. Na kartach powieści czytelnik może odnaleźć elementy historii tego miejsca od roku tysiąc dziewięćset czterdziestego drugiego, czyli rozbudowę Birkenau, utworzenie obozu kobiecego, rozbudowę "Kanady" oraz intensyfikację Zagłady. Większość osób sportretowanych w książce to postaci historyczne. Z szacunku dla prawdziwych bohaterów stworzyłem fikcyjnych, którzy od prawdziwych zapożyczyli jedynie część ich nieprawdopodobnej i dlatego tak fascynującej historii.

Moje zdumienie wywołał fakt, że nikt do tej pory nie sięgnął po ich dzieje. Miłość młodego esesmana do żydowskiej więźniarki w obozie, który stał się synonimem Szoah, bezprecedensowego mordu dokonanego przez niemieckich nazistów na sześciu milionach europejskich Żydów, niesie ogromną ilość emocji. To temat krańcowo trudny dla pisarza, zwłaszcza że najważniejsze literackie książki na temat Zagłady opublikowali naoczni świadkowie, tacy jak Wiesław Kielar czy Primo Levi. Nie jestem też w sytuacji
Martina Pollacka, który opisuje historię własnej rodziny uwikłanej w nazizm (Śmierć w bunkrze, wyd. Czarne 2007). Jednak zdecydowałem się podjąć ten trudny, ale jakże intrygujący dla pisarza temat. O sprawie wspominali jedynie historycy Andreas Kilian i Gideon Greiff, znani z badania Holocaustu, a także Laurence Reece w swojej słynnej książce "Auschwitz: the Nazis and the final solution". Do czasu mojej powieści żaden z pisarzy i reżyserów nie uważał za stosowne, żeby zrobić o tym film, lub napisać książkę. W takim razie ja wypełniłem pustkę. Dlaczego tak się stało?
Pisze o tym w smakowitej, krytycznej recenzji mojej książki Przemysław Jakub Hinc na łamach Zupełnie Innej Opowieści: 

https://zupelnieinnaopowiesc.com/2019/04/30/milosc-w-auschwitz-wojciech-dutka-czern-i-purpura/

Napisałem książkę w latach 2008-2010, ale powodowany obawą o to, jak może być przyjęta powieść będącą beletrystyką o Auschwitz zdecydowałem odczekać rok. Ostatecznie książka ukazała się w roku 2013, ale dopiero teraz, w roku 2019 wraz z drugim wydaniem zdobyła sobie ona czytelników, którym ukazuje straszliwy obraz życie codziennego w Auschwitz. Starałem się maksymalnie wiernie przekazać wiedzę o funkcjonowaniu obozu, jaka zdobyłem i zdaję sobie sprawę, że lektura książki może być dla czytelników - szczególnie osób wrażliwych - przeżyciem wstrząsającym. Czasami wysuwa się przeciw książce argument, iż jest ona napisana językiem prostym. To prawda i to zabieg celowy. Nie wyobrażam sobie pisania w sposób zawoalowany w sytuacji, gdy przekaz powieści powinien być wyrażony explicite. Dobitnie, okrutnie i nie owijając w bawełnę. 

Moja książka dotyczy miłości bez dotyku, bez przekroczenia relacji seksualnej, w niemieckim obozie Auschwitz-Birkenau, Piekle na ziemi, gdzie żadna miłość nie miała prawa zaistnieć. Po raz pierwszy o sprawie Wunscha i Citronovej usłyszałem w roku 2005 podczas rocznicy wyzwolenia obozu. Telewizja Polska wyemitowała wówczas pięcioodcinkowy film dokumentalny o Auschwitz. Potem zacząłem przez lata badać temat, zbierać materiały. Poznałem dokładnie historię obozu. I tak po nitce do kłębka, narodził się pomysł na powieść. Gdyby cofnął się czas, myślę, że napisałbym ją tak samo - takim samym prostym językiem, aby dotrzeć do jak najszerszej liczby czytelników. Piszę bowiem dla wszystkich, a wyszedłem z literackiego popu, czego nigdy się nie wstydziłem. 

"Czerń i Purpura" była także najtrudniejszą dla mnie książką, ponieważ musiałem wejść w psychologiczne uwarunkowania kata. Podkreślam, że w polskiej literaturze obozowej od czasów "Medalionów" Nałkowskiej, czy opowiadań Tadeusza Borowskiego poza tekstem "Pasażerka" Zofii Przasnysz nie ma narracji pokazującej Auschwitz z perspektywy kata. Ta właśnie perspektywa wydawała mi się znacznie ciekawsza niż perspektywa ofiar, z całym szacunkiem dla nich właśnie zdecydowałem stworzyć wielopłaszczyznową postać młodego mężczyzny - sam pisząc książkę miałem ledwo 30 lat - który z pobożnego i autentycznie religijnego ministranta zamienia się w bezlitosnego kata, który z zimna krwią potrafi zastrzelić więźnia. Bardzo trudne, prawie niemożliwe było też to, że powieść beletrystyczna o Auschwitz oparta na historii Citronovej i Wunscha nie może oznaczać usprawiedliwienia. Można zrozumieć, choć też nie do końca motywację kata, ale zapomnieć i wybaczyć nie można. Jak pisał Zbigniew Herbert:
 - Nie wybaczaj, bo nie w Twojej mocy jest wybaczać w imieniu tych, których zdradzono o świcie... 
Wunsch/Weimert w mojej książce był też tym ciekawszy, ponieważ wyszedł ze świata katolickiego, który znam dobrze.

 Czy moja powieść przetrwa sprawdzian najtrudniejszy, jakim jest uplyw czasu? Racje ma Michel Houllebecq mówiąc , że przetrwają tylko takie książki, których nikt inny nie miał odwagi napisać. Mam wrażenie, że nie chodzi wielkiemu Francuzowi o skandal, bo on sam w sobie jest krótkotrwały, a o coś innego. O dotknięcie tematu w taki sposób, w jaki nikt tego nie uczynił wcześniej. O miłości Wunscha do Citronovej nikt w Polsce przede mną tego nie uczynił ( w Hiszpanii będzie ksiazka na ten temat wkrótce), jednak pisząc o miłości w Auschwitz trzeba pisać jednoczesnie o Piekle. Jeśli więc ktoś liczy na romansidlo, czytając moja książkę zawiedzie się. 

CZY moja książka może nieść nadzieję? W ostatnich dniach pisze do mnie bardzo wiele osób - którym dziękuję za to, że postanowiły podzielić się swoimi odczuciami - które są w stanie głębokiego rozbicia emocjonalnego po lekturze mojej książki. Jeśli komuś sprawiłem mimowolnie ból, proszę traktować go w kategorii katharsis. Auschwitz musi nas boleć, żebyśmy nie zapomnieli, że droga do unicestwienia, samotności i pustki nie zamknęła się wraz z końcem II Wojny Światowej. Odwieczne Zło, które nie waham się nazwać po imieniu, tkwiąc w naturze człowieka znów da o sobie znać, jeśli ludzie zapomną lekcję z Auschwitz. I nasza coraz bardziej wysublimowana techniczna cywilizacja nie uchroni nas przed piekielnymi czeluściami, jeśli wyłączymy ludzkie uczucia, jeśli z jakiegoś powodu uznamy, że dana grupa społeczna, narodowościowa, religijna nie może być tolerowana, to wówczas droga do Srebrenicy, plemiennej rzezi Hutu i Tutsi, lub ludobójczych czystek państwa islamskiego stoi otworem. 

Tylko od nas zależy, czy pozwolimy powrócić Złemu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#strefainteresów #zoneofinterest Recenzja, Strefa Interesów, reż. J. Glazer, Gutek-Film 2024

Film Jonathana Glazera "Stefa Interesów" brytyjsko-niemiecko-polsko koprodukcja nagrodzona w tym roku dwoma Oscarami przez ameryka...