To jest w zasadzie dopisek do recenzji filmu Ridleya Scotta "Napoleon" sprzed roku, którego wersję reżyserską mogłem obejrzeć na Apple TV.
Przed rokiem napisałem recenzję innego filmu Ridleya Scotta "Napoleon" i dziś po roku nie zmieniłbym ani jednego słowa. Wtedy nie przeszkadzały mi nieścisłości historyczne, ponieważ nie miały one żadnego wpływu na odbiór filmu. Teraz obejrzałem wersję reżyserską - director`s cut - którą można obejrzeć na Apple TV. Jest o ponad godzinę dłuższa i jest to znacznie, znacznie lepszy film, niż wersja kinowa i tak jak przypuszczałem rok wcześniej tylko wersja reżyserska będzie wyznacznikiem tego, jaki to jest film. Tak jak wersja reżyserska "Królestwa Niebieskiego".
W wersji dłuższej wychodzą niuanse, których wcześniej nie widzieliśmy. Scott, jak rzadko który reżyser Hollywood pokazał męczeństwo katolików podczas rewolucji francuskiej. Scena ścinania na gilotynie zakonnic klauzurowych, karmelitanek, jest wstrząsająca. Siostry śpiewają po łacinie hymn "O stworzycielu duchu przyjdź" i idą na gilotynę jedna po drugiej. Czegoś takiego nie pokazano dotąd w żadnym hollywoodzkim filmie. Związek z Józefiną jest głębszy i mocniejszy. Film ukazuje jej pobyt w więzieniu podczas dyktatury jakobinów. Upadek Robespierre`a jest niemal zabawny, jak w takt muzyki przebojów francuskich gilotyna utnie również głowę temu totalitaryście. Nie ma natomiast bitwy pod piramidami, choć wątek egipski z 1798 jest powiązany z odkryciem, że Józefina go zdradzała. Wersja reżyserska pokazuje jak bardzo Napoleon był produktem rewolucji, który ją zatrzymał nadając monarchii francuskiej inny charakter. Scena z posłem brytyjskim i pierwszym konsulem jest dopiero teraz zrozumiała, ponieważ film pokazuje też bitwę pod Marengo, choć przez chwilę. Wszystkie sceny są głębsze i mają sens w tej wersji. Car mówi z dworzanami po rosyjsku i całkiem sprawnie to wygląda na ekranie. Talleyrand jest wyjątkową zdradliwą kanalią. Kampania rosyjska jest dłuższa i bardziej makabryczna - jest nawet scena, gdy pokazują Napoleonowi zamarznięte ludzkie zwłoki z wyciętym mięsem. Film bez ogródek pokazuje, jak Napoleon ucieka z kampanii rosyjskiej - znów trzecia wzmianka o Polsce, tym razem o Warszawie, zakończenie w tym długie i nie do końca ścisłe historycznie Waterloo jest podobne jak w wersji kinowej. Niuanse także dotyczące choroby Napoleona - film w wersji reżyserskiej sugeruje chyba jednak raka odbytu jako przyczynę śmierci cesarza. Pod względem gry aktorskiej to jest film niebo lepszy od Gladiatora II. Takiego pełnego filmu o Napoleonie potrzebowaliśmy, choć sądzę, że materiału było nawet na 5 godzin. Ale tego już nie zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz