niedziela, 3 czerwca 2018

Recenzja: Cezary Łazarewicz, Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka, wyd. Czarne, Wołowiec, 2016


Czytelniku,

Gdy milicja zatłukła maturzystę Grzegorza Przemyka w warszawskim komisariacie na ulicy Jezuickiej w Warszawie w maju 1983 miałem cztery lata. Z oczywistych powodów nie pamiętam atmosfery i nagonki, jaką władze PRL rozpętały zaraz po tym na matce chłopca, lekarzach oraz sanitariuszach pogotowia ratunkowego, których próbowano wrobić - niestety skutecznie - w pobicie. Gdy tylko zobaczyłem książkę Łazarewicza w księgarni, natychmiast ją kupiłem licząc na znakomitą lekturę. I się nie zawiodłem. Uważam, że książka ta jest jednym z najlepiej napisanych reportaży historycznych dotyczących mrocznych czasów dyktatury generała Jaruzelskiego w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku.

Sprawa śmiertelnego pobicia dziewiętnastoletniego Grzegorza Przymyka, warszawskiego maturzysty była, obok wcześniejszej śmierci Stanisława Pyjasa, czy nieco późniejszej śmierci księdza Popiełuszki jednym z najsłynniejszych mordów dokonanych przez przedstawicieli władzy ludowej na Polakach w schyłkowym okresie PRL. Książka Cezarego Łazarewicza, dziennikarza i reportażysty wydana nakładem wydawnictwa Czarne podejmuje raz jeszcze tę głośną przed laty sprawę, ale z punktu widzenia literackiego reportażu. Kluczem do odczytania tego reportażu jest jednak historia, która na płaszczyźnie narracyjnej książki, nie jest zamkniętą przeszłością, ale stanowi rodzaj continuum łączącego czas i ludzi, cierpienie i zapomnienie, kłamstwo i walkę z nim. Dziś nie żyje nie tylko Grześ Przemyk i jego matka, ale także ojciec. Odchodzą powoli ludzie, którzy pamiętali ten straszny czas. Książka ta stanowi zatem próbę przywrócenia pamięci Grzegorzowi Przemykowi i jego matce Barbarze Sadowskiej.

Muszę powiedzieć, że dawno nie czytałem książki z takim ciężarem gatunkowym o PRL. Pozycja ta stanowi książkę będącą pochodną obfitych źródeł historycznych z IPN, ale napisaną nieporównanie lepiej i wielopłaszczyznowo niż zrobiliby to historycy IPN. Przede wszystkim dlatego, że nie zachowuje linearności opowiadania. Łazarewicza interesuje sama sprawa pobicia i śmierci Przemyka, ale zarazem, bohaterem tej narracji jest jego matka, zapomniana dziś poetka Barbara Sadowska (1940-1986). Bohaterami są wrobieni przez władze PRL w śmierć jej syna sanitariusz i kierowca karetki pogotowia ratunkowego. Łazarewicz pozwolił w swej książce mówić wielu ludziom, którzy byli dla Grzegorza Przemyka ważni. Do centralnych pozycji tej książki urósł również przyjaciel Grzesia, Cezary F. który jako jedyny bezpośredni świadek pobicia - "Bijcie tak, żeby nie było śladów" mówił milicjant do swoich kolegów, którzy katowali Przemyka - nigdy nie wycofał zeznań, choć Służba Bezpieczeństwa dosłownie stawała na głowie prowadząc rozległą grę operacyjną mającą na celu najpierw szantaż, by Cezary F. wycofał się z zarzutów wobec MO, a potem, żeby go zdyskredytować.

To książka o śmierci zadanej młodemu chłopakowi, który lubił dziewczyny, imprezy, poezję, czy muzykę Jacka Kaczmarskiego na gitarze, ale zarazem autorowi udało się stworzyć wielopłaszczyznową opowieść o żałobie matki i jej powolnym odchodzeniu. I o wszechobecnej sieci szpicli Służby Bezpieczeństwa, którzy otaczali matkę, jej przyjaciół podtrzymujących ją na duchu. Barbara Sadowska została ukazana z dwu perspektyw: cierpiącej "Matki-Polki", która cierpi za naród i zwykłej zrozpaczonej kobiety, której wyrwano serce. Ta druga perspektywa jest  bliższa autorowi, który dystansuje się od lansowanej przez Kościół męczennicy na zasadzie "Bóg dał, Bóg odebrał". Sadowska została ukazana taką jaką była, niezdolną do stałej pracy kobietą, z niestabilnym życiem uczuciowym, oddającą się poezji, żyjącą ze skromnej renty i samotnie wychowującą syna. Przemyk wyrastał w domu literackiej bohemy ówczesnej Warszawy, był nastolatkiem naznaczonym swoim czasem, czytającym poezję Rafała Wojaczka, enfant terrible, poetyckiego świata PRL.

Książka Łazarewicza tylko częściowo odpowiada na pytania, jakie zadałby historyk-śledczy: kto? Dlaczego? Autora "Żeby nie było śladów" interesuje niezwykle ciekawy kontekst kłamstwa, które od samego początku cechowało władze PRL: generała Kiszczaka naciskającego na uniewinnienie milicjantów, Jerzego Urbana, rzecznika rządu, kłamiącego jak z nut, czy prokuratorów zajmujących się tą sprawą. Ta książka traktuje również o strachu rozumianym jako motor działań SB, i władze PRL dążących za wszelką cenę do zatuszowania sprawy. Łazarewicz oczywiście wymienia z imienia i nazwiska ZOMO-wców odpowiedzialnych za pobicie. Przenosi nas także w świat III Rzeczypospolitej, gdzie nie można było skazać sprawców. Do dziś żaden z milicjantów nie poniósł bezpośredniej odpowiedzialności. To książka o bezradności polskiego państwa wobec draństwa, podłości ludzi tworzących PRL. 

"Żeby nie było śladów" jest wreszcie opowieścią o mataczeniu, o wszystkich zakulisowych działaniach władz PRL, całego potężnego aparatu nacisku. To bolesny paradoks  - główny świadek oskarżenia, Cezary F - przyznał, że w jego sprawę zamieszanych było dwustu czterdziestu różnych esbeków - a dziś III RP nie potrafiła skazać żadnego z nich. Mord na Przemyku był esencją brutalnego bestialstwa ekipy Jaruzelskiego i maestrią kłamstwa akolitów systemu. To książka potrzebna, bolesna, pozbawiona trudnego do przyjęcia patosu, znakomicie zaplanowana narracyjnie, wielopoziomowa opowieść, nadająca się do zrobienia kapitalnego thrillera historycznego osadzonego w latach osiemdziesiątych. Filmowość scen przytaczanych przez Łazarewicza jest znamienna.

Uważam, że książka "Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka" Cezarego Łazarewicza powinna stać się lekturą obowiązkową dla studentów polonistyki, historii i wszystkich tych, którzy na serio zajmują się akademicko humanistyką. Godny polecenia ten tekst także dla wszystkich interesujących się historią PRL. Ponadto pokazuje ta książka, że można i trzeba uprawiać refleksję historyczną także na poziomie literackim, bo czymże jest historia jeśli nie literaturą faktu?

PS1
Książka otrzymała NIKE. Po raz pierwszy od lat zgadzam się z tym wyróżnieniem.
PS2
W teatrze "Polonia" Jandy grają przedstawienie oparte na tej książce. Warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#strefainteresów #zoneofinterest Recenzja, Strefa Interesów, reż. J. Glazer, Gutek-Film 2024

Film Jonathana Glazera "Stefa Interesów" brytyjsko-niemiecko-polsko koprodukcja nagrodzona w tym roku dwoma Oscarami przez ameryka...