Dlaczego klasycy?
Któż z Państwa pamięta doskonały wiersz Zbigniewa Herberta, w
którym książę poetów przywołał postać Tukidydesa z Aten, znakomitego
historyka, autora "Wojny Peloponeskiej"? Bez tej książki, niedokończonej
przez autora, nie sposób wyobrazić sobie nowożytnego sposobu uprawiania
historii. Dlaczego sięgam po tę księgę teraz? Dlaczego wydobyłem ją z
półki i choć nosi ślady intensywnego czytania przed laty robię z niej
bohatera tego tekstu? Otóż Tukidydes, jako pierwszy historyk
odpowiedział na pytanie dlaczego wybuchają wojny. Czy zastanawiali się
Państwo nad tym? Z biedy? Nie. Oczywiście możemy wszystko
zamerykanizować poprzez czytelny i jakże nieprawdziwy podział na "good
guys" oraz "bad guys". Według Tukidydesa wojna peloponeska, która
zniszczyła wielkość Grecji Antycznej zaczęła się od poczucia zagrożenia i
zazdrości, jaką Lacedemończycy, czyli Spartanie odczuwali na widok
nowej wielkiej potęgi Aten. Ten mechanizm starego imperium wobec nowego
zdarzył się w innym czasie i przestrzeni. Wojna mogła wybuchnąć w 1906
roku po kryzysie marokańskim, w 1908 po tym, jak chciwe Austro-Węgry
anektowały Bośnię i Hercegowinę, a wybuchła po tym, jak serbski student
zastrzelił arcyksięcia habsburskiego w Sarejewie u progu wakacji. Jednak
prawdziwa przyczyna wielkiej wojny z lat 1914-1918 tkwiła w zawiści,
jaką Anglia odczuwała wobec nowej wielkiej potęgi kaiserowskich Niemiec.
Oczywiście winny jest też idiotyczny kaiser Willy II, o którym Julian
Fałat, bielski malarz (tak po sąsiedzku) mawiał, że zamiast o jednej za
mało klepki, ma o jedną za dużo. Winna jest Francja, której żądza zemsty
za 1871 widziała w Niemcach wiecznego wroga i winna jest Rosja, która w
krytycznych chwilach początku sierpnia 1914 nie odwołała mobilizacji.
Dlaczego o tym piszę?
Bo nasz świat zaczyna przypominać ten sprzed
1914 roku. Przyzwyczailiśmy się po 1990, po słynnej i nieprawdziwej
tezie Francisa Fukayamy o końcu historii, mającym zapewnić tryumf
liberalnej demokracji, że jest tylko jedno imperium, USA.
Tak było do wczoraj.
Teraz
mamy dwa, a straszna potęga Chin jest coraz większym wyzwaniem dla
starego świata. Chciwe międzynarodowe koncerny przeniosły tam produkcję i
uzależniły świat od chińskiego teta-a-tete. Chińczycy okazali się
mądrzejsi od Rzymian, Napoleona, czy innych imperiów, i wraz ze swoją
ekspansją dając też coś od siebie, wystarczy popatrzeć na Afrykę, którą
wszyscy mieli jako drugi lub trzeci przedpokój na salony. Poprzedni
władca Chin, Hu Jintao był wyważony i nie przekraczał granicy, jednak Xi
Jinpin przesunął tę granicę. On wie, że zegar biologiczny tyka, wie, że
USA Trumpa (z całym krytycyzmem o jego megalomanii) postawiły Chinom
tamę gospodarczą, ich polityce sztucznie zaniżonego kursu juana, przez
co żaden kraj opierający się na gospodarce rynkowej nie może się z nimi
równać. Chiny zaczęły wychodzić z zamknięcia na Morzu
Południowochińskim przez sztuczne wyspy i zaczęły zagrażać sąsiadom.
Wyrzynają muzułmańskich Ujgurów, zdusiły metodami totalitarnymi wirusa.
Zresztą epidemia przyspieszyła tykanie zegara. Najważniejszym
wydarzeniem politycznym ostatnich 3 miesięcy jest zawarcie
multilateralnego paktu między USA z jednej oraz Indiami, Tajwanem,
Wietnamem (wprawdzie komunistyczny, ale nienawidzący Chin), Koreą Płd,
Japonią, Australią i Filipinami przeciwstawiającego się Chinom. Dlatego
Pekin zawarł sojusz z Moskwą - w marcu Ławrow był w Pekinie, a Putin
zaczął sprawdzać zachód (wschodnia Ukraina). Problem polega na tym, że
Chiny nie przeciwstawią się na morzu US Navy oraz ich sprzymierzeńcom.
Są niezmierzoną potęgą lądową, i mają na razie u swego boku schodzącą ze
sceny Rosję Putina. Ten nowy sojusz amerykański - Pax Pacifica - ma
zadusić Chiny lub zmusić je do ataku, tak jak embargo Roosvelta z lipca
1941 zmusiło Japonię do zaatakowania Pearl Harbor. Nie mówię, że jutro
Chiny zaatakują Tajwan, który im ciąży swoją quasi niepodległością, ale
przede wszystkim Tajwan zamyka Chiny w wyjściu na Pacyfik. Dwie ostatnie
wielkie wojny wygrały państwa morskie zaduszając Niemcy ( teza
Churchilla o tym, że mieliśmy tylko jedną wojnę w wieku XX o potęgę
Niemiec) i Japonię, ale teraz tak być nie musi. Europa jest skazana na
stary sojusz z USA i pytanie jak zachowają się cyniczne Niemcy żywiąc
reżym Putina nord stream II oraz uzależniwszy Europę od Chin, jest
aktualne. Jednak wszystkie wojny wygrywały stare potęgi pokonując nowe,
tak było w 1815 w przypadku nowej napoleońskiej Francji, tak było w 1918
i 1945, w pewnym sensie w 1990, gdy USA wygrały zimną wojnę.
Tak
oczywiście nie musi się stać. Szczegółową analizą, ile okrętów ile
samolotów, ile bomb atomowych mają te strony konfliktu, niech tym zajmą
się spece od bezpieczeństwa światowego.
Ja jestem tylko pisarzem i nie można moich słów traktować poważnie.
I najpewniej tak się nie stanie. Na pewno będziemy żyć w bezpiecznym świecie bogacącym się niewspółmiernie do innych cierpień, z dala od kataklizmów, uchodźców, konfliktów o wodę i biedy. Jesteśmy współczesnymi Ateńczykami, wielbiącymi wdzięki swojej demokracji, wpatrzonych w swoich Peryklesów i Alkibiadesów, będziemy znów chodzić na mecze piłki nożnej, jeść i pić więcej niż musimy i pokonamy każda chorobę dzięki antybiotykom połykanym jak pastylki i serwowanym masowo chowanym zwierzętom, które zarzynamy na burgery.
Będziemy szczęśliwi, piękni i nieśmiertelni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz