niedziela, 11 kwietnia 2021

Tukidydes i wojna pepoponeska - krótki i niemądry tekst

 

 Dlaczego klasycy? 

Któż z Państwa pamięta doskonały wiersz Zbigniewa Herberta, w którym książę poetów przywołał postać Tukidydesa z Aten, znakomitego historyka, autora "Wojny Peloponeskiej"? Bez tej książki, niedokończonej przez autora, nie sposób wyobrazić sobie nowożytnego sposobu uprawiania historii. Dlaczego sięgam po tę księgę teraz? Dlaczego wydobyłem ją z półki i choć nosi ślady intensywnego czytania przed laty robię z niej bohatera tego tekstu? Otóż Tukidydes, jako pierwszy historyk odpowiedział na pytanie dlaczego wybuchają wojny. Czy zastanawiali się Państwo nad tym? Z biedy? Nie. Oczywiście możemy wszystko zamerykanizować poprzez czytelny i jakże nieprawdziwy podział na "good guys" oraz "bad guys". Według Tukidydesa wojna peloponeska, która zniszczyła wielkość Grecji Antycznej zaczęła się od poczucia zagrożenia i zazdrości, jaką Lacedemończycy, czyli Spartanie odczuwali na widok nowej wielkiej potęgi Aten. Ten mechanizm starego imperium wobec nowego zdarzył się w innym czasie i przestrzeni. Wojna mogła wybuchnąć w 1906 roku po kryzysie marokańskim, w 1908 po tym, jak chciwe Austro-Węgry anektowały Bośnię i Hercegowinę, a wybuchła po tym, jak serbski student zastrzelił arcyksięcia habsburskiego w Sarejewie u progu wakacji. Jednak prawdziwa przyczyna wielkiej wojny z lat 1914-1918 tkwiła w zawiści, jaką Anglia odczuwała wobec nowej wielkiej potęgi kaiserowskich Niemiec. Oczywiście winny jest też idiotyczny kaiser Willy II, o którym Julian Fałat, bielski malarz (tak po sąsiedzku) mawiał, że zamiast o jednej za mało klepki, ma o jedną za dużo. Winna jest Francja, której żądza zemsty za 1871 widziała w Niemcach wiecznego wroga i winna jest Rosja, która w krytycznych chwilach początku sierpnia 1914 nie odwołała mobilizacji. Dlaczego o tym piszę?
Bo nasz świat zaczyna przypominać ten sprzed 1914 roku. Przyzwyczailiśmy się po 1990, po słynnej i nieprawdziwej tezie Francisa Fukayamy o końcu historii, mającym zapewnić tryumf liberalnej demokracji, że jest tylko jedno imperium, USA. 


Tak było do wczoraj.
Teraz mamy dwa, a straszna potęga Chin jest coraz większym wyzwaniem dla starego świata. Chciwe międzynarodowe koncerny przeniosły tam produkcję i uzależniły świat od chińskiego teta-a-tete. Chińczycy okazali się mądrzejsi od Rzymian, Napoleona, czy innych imperiów, i wraz ze swoją ekspansją dając też coś od siebie, wystarczy popatrzeć na Afrykę, którą wszyscy mieli jako drugi lub trzeci przedpokój na salony. Poprzedni władca Chin, Hu Jintao był wyważony i nie przekraczał granicy, jednak Xi Jinpin przesunął tę granicę. On wie, że zegar biologiczny tyka, wie, że USA Trumpa (z całym krytycyzmem o jego megalomanii) postawiły Chinom tamę gospodarczą, ich polityce sztucznie zaniżonego kursu juana, przez co żaden kraj opierający się na gospodarce rynkowej nie może się z nimi równać. Chiny zaczęły wychodzić z zamknięcia na Morzu Południowochińskim przez sztuczne wyspy i zaczęły zagrażać sąsiadom. Wyrzynają muzułmańskich Ujgurów, zdusiły metodami totalitarnymi wirusa. Zresztą epidemia przyspieszyła tykanie zegara. Najważniejszym wydarzeniem politycznym ostatnich 3 miesięcy jest zawarcie multilateralnego paktu między USA z jednej oraz Indiami, Tajwanem, Wietnamem (wprawdzie komunistyczny, ale nienawidzący Chin), Koreą Płd, Japonią, Australią i Filipinami przeciwstawiającego się Chinom. Dlatego Pekin zawarł sojusz z Moskwą - w marcu Ławrow był w Pekinie, a Putin zaczął sprawdzać zachód (wschodnia Ukraina). Problem polega na tym, że Chiny nie przeciwstawią się na morzu US Navy oraz ich sprzymierzeńcom. Są niezmierzoną potęgą lądową, i mają na razie u swego boku schodzącą ze sceny Rosję Putina. Ten nowy sojusz amerykański - Pax Pacifica - ma zadusić Chiny lub zmusić je do ataku, tak jak embargo Roosvelta z lipca 1941 zmusiło Japonię do zaatakowania Pearl Harbor. Nie mówię, że jutro Chiny zaatakują Tajwan, który im ciąży swoją quasi niepodległością, ale przede wszystkim Tajwan zamyka Chiny w wyjściu na Pacyfik. Dwie ostatnie wielkie wojny wygrały państwa morskie zaduszając Niemcy ( teza Churchilla o tym, że mieliśmy tylko jedną wojnę w wieku XX o potęgę Niemiec) i Japonię, ale teraz tak być nie musi. Europa jest skazana na stary sojusz z USA i pytanie jak zachowają się cyniczne Niemcy żywiąc reżym Putina nord stream II oraz uzależniwszy Europę od Chin, jest aktualne. Jednak wszystkie wojny wygrywały stare potęgi pokonując nowe, tak było w 1815 w przypadku nowej napoleońskiej Francji, tak było w 1918 i 1945, w pewnym sensie w 1990, gdy USA wygrały zimną wojnę. 



Tak oczywiście nie musi się stać. Szczegółową analizą, ile okrętów ile samolotów, ile bomb atomowych mają te strony konfliktu, niech tym zajmą się spece od bezpieczeństwa światowego. 

Ja jestem tylko pisarzem i nie można moich słów traktować poważnie.

I najpewniej tak się nie stanie. Na pewno będziemy żyć w bezpiecznym świecie bogacącym się niewspółmiernie do innych cierpień, z dala od kataklizmów, uchodźców, konfliktów o wodę i biedy. Jesteśmy współczesnymi Ateńczykami, wielbiącymi wdzięki swojej demokracji, wpatrzonych w swoich Peryklesów i Alkibiadesów, będziemy znów chodzić na mecze piłki nożnej, jeść i pić więcej niż musimy i pokonamy każda chorobę dzięki antybiotykom połykanym jak pastylki i serwowanym masowo chowanym zwierzętom, które zarzynamy na burgery.

 Będziemy szczęśliwi, piękni i nieśmiertelni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Recenzja: Konklawe. reż. Edward Berger, #konklawe

  Czytelniczko - Czytelniku, kimkolwiek jesteś  Film w reżyserii Edwarda Bergera na podstawie powieści Thomasa Harrisa wypada zrecenzować ju...