wtorek, 21 czerwca 2022

Recenzja: Gerald Clarke "Truman Capote", tłum. Jarosław Mikos, wyd. PIW, Warszawa 2016, ss. 798


Czy istnieje biografia totalna? To założenie idealistyczne, u którego podstawy tkwi stwierdzenie, że możliwe jest całkowite poznanie życia, a zatem wnętrza, psychiki, relacji z innymi ludźmi, twórczości i wszystkich tropów składających się na biografię człowieka. Biografie pisarzy są szczególnie trudne, ponieważ bycie pisarzem szczególnie w Polsce jest efemeryczne, nieuchwytne, ponieważ pisarze wdziewają maski, kryją się za nimi. Myślę, że biografię totalna można napisać jedynie po śmierci człowieka. 

Książka Geralda Clarke`a – wydana przez Państwowy Instytut Wydawniczy w serii sławni ludzie – jest biografią zbliżającą się do wyżej opisanego ideału. Życie Trumana Capote było intrygujące zwłaszcza, że stało się przecież tematem, którym zajęło się Hollywood – wystarczy przypomnieć dramat biograficzny „Capote”, w którym w rolę pisarza wcielił się świętej pamięci Philip Seymur Hoffman. Clarke przybliża Trumana Capote – autora „Śniadanie u Tiffany`ego” i „Z zimną krwią” w sposób, w jaki portretuje się ludzi w reportażu połączonym ze znaną u historyków metodą historii mówionej. Clarke zebrał ogromną liczbę wywiadów z ludźmi, którzy znali pisarza, a także uzyskał dostęp do jego spuścizny prywatnej, w tym listów, niekiedy bardzo intymnych. Mógł zatem autor zajrzeć do wnętrza Capote`a. 

Jest to biografia, która ma dwie osie – pierwszą jest Południe, rozumiane jako swoisty kraj w ramach Stanów Zjednoczonych, zmagający się ze swoją historią, w której gdzieś w głębi huczą działa wojny secesyjnej. Capote był człowiekiem z Południa – odtrąconym i niezrozumianym przez swój kraj, który jednak dobrze rozumiał uwarunkowania z których się wywodził. Bycia Południowcem było rodzajem łatki przypiętej do garnituru, kulturową butonierką, którą można było poznać choćby po południowym akcencie. Capote uczynił jednak ze swojego pochodzenia atut wchodząc brawurowo w świat nowojorskiej inteligencji. 

Drugim kluczem biografii jest odważnie, uczciwie pokazana seksualność pisarza. Jednak nieheteronormatywność Trumana Capote staje się w biografii Clarke`a także kluczem do zrozumienia cierpienia, które było immamentną cechą jego egzystencji. W „Śniadaniu u Tiffany`ego”, które portretowało środowisko nowojorskich kolorowych ptaków Capote potrafił zdobyć się na dużo autoironii. Jednak Clarke nie przykłada żadnych ram ideologicznych – Capote jako osoba nieheteronormatywna jest sportretowany z różnych perspektyw, często się wykluczających. Potrafił być jako człowiek nieznośny i czarujący, doprowadzać do płaczu przyjaciół i przejmować się nie znaczącymi nic przytykami innych. Jest to człowiek tragiczny, miotający się od jednej skrajności do drugiej, wiecznie szukający miłości i zrozumienia, by w końcu pogrążyć się w swoich dwu nałogach, które doprowadzą go do grobu – alkoholu i narkotykach. 

Ta biografia pozwala uchwycić kontekst jego twórczości i uzmysłowić sobie, jak wielką cenę pisarze płacą za swoją twórczość. Każda książka jest cierpieniem, każda to zmaganie się z własnymi demonami, każda jest oddaniem części samego siebie, by mogli ją przejąć inni. Capote po napisaniu „Z Zimną krwią” niczego już nie napisał. Ta książka odebrała mu duszę, ale co wynika z biografii on zgodził się na taką cenę, mając świadomość, że ta powieść stworzy nowy gatunek, punkt zwrotny prozy XX wieku – mianowicie powieść reporterską, która nie jest literaturą faktu, ale nie jest też zanadto prozą fikcjonalną. 

Dla mnie książka Clarke`a to praca mistrzowska, ukazująca blaski i cienie człowieka, ukazująca go z różnych perspektyw, nie koloryzująca, nie pomijająca faktów niewygodnych, a zarazem starająca się zrozumieć jednego z najoryginalniejszych pisarzy XX stulecia.     


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Recenzja: Konklawe. reż. Edward Berger, #konklawe

  Czytelniczko - Czytelniku, kimkolwiek jesteś  Film w reżyserii Edwarda Bergera na podstawie powieści Thomasa Harrisa wypada zrecenzować ju...