niedziela, 5 maja 2024

Wojna domowa, reż. Alex Garland #recenzja #wojnadomowa

 


W kinach można jeszcze wciąż obejrzeć najnowszy film Alexa Garlanda "Civil War - wojna domowa" opowiadający o grupie dziennikarzy, którzy w czasie nowej wojny domowej w Stanach Zjednoczonych próbują przedrzeć się z Nowego Jorku do Waszyngtonu, żeby zrobić wywiad z prezydentem USA. Pomysł wydałoby się zupełnie szalony, gdyż w narracji powszechnie obowiązującej Stany Zjednoczone to przecież wciąż super-mocarstwo, kraj najważniejszy w cywilizacji zachodniej, którego supremacja polityczna i militarna jest niekwestionowana. Tak może było w latach 90 ubiegłego wieku, ale nie w naszej epoce, która przecież w opinii wielu znawców tematu, geo-strategów, zmierza w stronę nowej wielkiej trzeciej wojny między Zachodem właśnie i krajami, które chcą zrzucić gorset międzynarodowej waluty, jaką jest amerykański dolar. Jednak nie o tym jest film i nie o tym chcę tutaj pisać. 

Poznajemy bohaterów - to grupa dziennikarzy, w tym główną bohaterkę Lee graną dobrze przez Kirsten Dunst, której partneruje udanie znany z "Narcos" Wagner Maura oraz stary as dziennikarstwa Sammy - w tej roli Stephen MacKinley Henderson. Dołącza do nich młoda fotografka Jessie. Mniejsza o to, czy reżyserowi udało się zbudować między tymi bohaterami napięcie, choć oczywiście można ten film odczytać jako film drogi, ja jednak wolę spojrzeć na to, co widzimy tylko z tyłu, niejako przez przypadek wchodzimy do piekła wojny domowej. Niewiele o niej wiemy - chyba jej przyczyną była trzecia kadencja charyzmatycznego prezydenta, przeciwko któremu zbuntowały się stany zachodnie i sam Texas (jedyna część USA, która ma doświadczenie własnej państwowości z lat 1836-1848, zanim nie wszedł do Unii). Ta nowa wojna domowa jest piekłem o niewyobrażalnych konsekwencjach, ale uważam, że szkoda, że reżyser za wiele miejsca poświęcił tak zwanemu etosowi dziennikarskiemu i starał się ułożyć ten film pod kątem swoich bohaterów. Nie znamy bowiem mechanizmu, który miał doprowadzić do wojny domowej. 

Ja jednak pokuszę się o rekonstrukcję na podstawie tego, co obejrzałem w kinie 2 maja. Ten film jest projekcją, może political fiction, ale nie nieprawdopodobną. Niedawny casus ostrego sporu gubernatora Texasu z prezydentem Bidenem o mur na granicy z Meksykiem jest przecież dowodem przenikliwości reżysera. Jednak film ten pokazuje coś głębszego. Proszę sobie wyobrazić, że w listopadzie tego roku Trump wygrywa wybory prezydenckie, ale nie rozstrzygająco - powiedzmy tak jak Bush wygrał wybory z Alem Gorem w roku 2000. Biorąc pod uwagę rebelię na Kapitolu ze stycznia 2021, którą Trump podsycał swoim nieuznaniem wyniku wyborów prezydenckich, czy teraz coraz bardziej pęknięta na pół Ameryka zaakceptuje jego zwycięstwo? Czy dziesiątki tysięcy lewicowych studentów i wykładowców, duchowych spadkobierców Herberta Marcuse - ojca rewolucji 1968 roku - którzy dziś walczą z administracja Bidena w proteście przeciwko niezwykle brutalne, bezlitosnej kampanii Izraela w strefie Gazy, poprą prezydenta z którym walczą przeciwko Trumpowi? Ameryka pęka na pół i tych podziałów jest bardzo wiele - rasowych, kulturowych, religijnych jak i  światopoglądowych na zwolenników trumpizmu i jego przeciwników jest silniejsze niż w Polsce przepaść miedzy zwolennikami PiS i obecnej koalicji rządowej. Czy jest możliwe, że znaczna część amerykańskiego społeczeństwa nie zaakceptuje wygranej Trumpa? Oczywiście może on też ponieść porażkę, ale jego porażka w moim przekonaniu nie wysadzi Ameryki w powietrze. Trump bowiem jest chyba rodzajem polityka popieranego przez te kręgi, które zdały sobie sprawę, że USA nie mają siły na bycie policjantem świata, na walkę z Rosją Putina i Chinami jednocześnie na kilku frontach wliczając w to Bliski Wschód.   

Proszę spojrzeć dziś na USA, które dzięki prezydenturze Obamy pogrzebały swój przemysł i wytwórczość i nie zauważyły w czasie owych ośmiu lat jaką potęgą gospodarczą stały się Chiny. To Chiny stoją dziś za wszystkimi konfliktami jako gracz głębokiego pola, wycofane, ale konsekwentne i aktywne przeciwko interesowi Stanów na świecie. Proszę popatrzeć na amerykańskie społeczeństwo, nie tylko na napięcia rasowe, na ludzi których nie stać na wykupienie health insurance, ale też na symptomy głębokiego rozkładu społecznego - tysiące ludzi na ulicach uzależnionych od opoidów - w tym fenantylu. Czy to rozkład imperium od środka? Czy film Alexa Garlanda naprawdę jest tak odległy od rzeczywistości.  

Film ma oczywiście momenty dobre i nieco mniej udane. Jednak jedna scena jest szczególnie wstrząsająca - gdy dziennikarze w wyniku przypadkowej sytuacji i też w wyniku lekkomyślności jednej z bohaterek trafiają w sam środek rzezi wyjętej jak gdyby z frontu wschodniego w czasie II wojny światowej lub po prostu z Buczy koło Kijowa z roku 2022. Oto lokalny watażka z lekko przewieszonym przez ramię karabinem rozstrzeliwuje ludzi - Amerykanów nie-białego pochodzenia. Zadaje on proste pytania, zagadki - czy masz imię amerykańskie, czy znasz geografię czy historię swojego stanu? Brak odpowiedzi lub zła odpowiedź to kulka. Ciała w masowym grobie są posypywane gaszonym wapnem. Czy taka rzeźnia może się zdarzyć w Ameryce dziś? Jak bohaterowie się z tego wywiną i jak się film kończy, nie powiem? Szkoda, że Alex Garland nie pokusił się o głębsze zarysowanie tego konfliktu. Ale mamy też do czynienia ze szkicem, ostrzeżeniem, filmem pocztówką z wojny domowej. 

Według mnie muszą zaistnieć trzy czynniki do wybuchu wojny domowej: trwały i nieusuwalny podział społeczeństwa/narodu w obrębie jednego kraju, który może mieć podłoże światopoglądowe lub religijne. Drugim czynnikiem jest militaryzacja społeczeństwa i rozkład organów wewnętrznych państwa. Trzecim jest mobilizacja ludobójcza - myślenie, że "nasz kraj będzie lepszy i bardziej szczęśliwy bez NICH" - bez względu kim są ONI. W Polsce na przykład mamy do czynienia z pierwszym czynnikiem rozwiniętym w pełni, z drugim na początku - nie mamy militaryzacji społeczeństwa i nie mamy trzeciego czynnika, najważniejszego.  

Idźcie Państwo do kina. Film zmusza do refleksji. Polecam. 

Ocena 7,5/10     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Recenzja: Piotr Lipiński, Wasilewska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023, ss.323 #wasilewska

  Piotr Lipiński jest dziennikarzem i reportażystą związanym ze środowiskiem Gazety Wyborczej. Jest znany z kilku książek-reportaży historyc...