niedziela, 31 grudnia 2017

Philip Short, Pol Pot - Pola śmierci, recenzja.


 Czytelniku,

Do dziś pamiętam scenę ze znakomitego filmu Rolanda Joffe "Pola śmierci" z roku 1984. Bohater filmu, kambodżański współpracownik New York Timesa, Dith Pran ucieka z obozu Czerwonych Khmerów. Mężczyzna wychodzi z dżungli i wpada na pole ryżowe zalane wodą. Po chwili grzęznąc w brei wpada do dołu, w którym gniją ludzkie szczątki. Rozgląda się przerażony. Znajduje się wśród setek gnijących trupów. Nikt nie zliczyłby ile. Tysiące. Tytuł tego filmu został dodany przez polskiego wydawcę znakomitej książki brytyjskiego dziennikarza Philipa Shorta zajmującego się problematyką Indochin, choć oryginalny tytuł wydanej po raz pierwszy książki Brytyjczyka w roku 2004 brzmi "Anatomy of nightmare", co chyba lepiej ukazuje, czym jest biografia Pol-Pota. Uważam, że dobrze się stało, że polski czytelnik otrzymuje wreszcie tę arcyciekawą i znakomicie napisaną książkę, bardzo dobrze przetłumaczoną przez Sebastiana Szymańskiego. Konstrukcja jest klasyczna i oparta na wewnętrznych metaforach stanowiących tytuły rozdziałów.

Uwaga metodyczna - to nie jest biografia w stylu "największych osiągnięć polskiej biografistyki", pozwalam sobie tutaj na małą złośliwość pod adresem polskich historyków. Świadomie na tym blogu lansuję tezę, że historiografia anglosaska jest na znacznie wyższym poziomie literackim od polskiej. To książka, która jest biografią, a zarazem  panoramą epoki i najgłębszą analizą złowrogiego fenomenu jakim był reżym Czerwonych Khmerów, jaką w życiu czytałem. Jest opowieścią przede wszystkim osadzoną w szerokim spektrum różnych źródeł - od źródeł wywołanych jak wywiad, po prasę, zapiski, pamiętniki i mnóstwo zapisanych relacji świadków, którzy dzięki umiejętnościom pisarskim Philipa Shorta dały obraz historyczny i zarazem literacki niezwykłej, kontrastującej głębi.

Książka Shorta daje doskonały obraz intelektualnej drogi Saloth Sara, tak bowiem nazywał się Pol-Pot naprawdę, który z emigranta i nauczyciela stał się masowym mordercą własnego narodu. Przede wszystkim doskonale kreśli kręgi komunistycznej inteligencji Paryża lat pięćdziesiątych  i sześćdziesiątych dwudziestego wieku, z którymi to Pol-Pot utrzymywał liczne i bogate kontakty intelektualne. W owym czasie studiował w Paryżu marksizm, w różnych jego wersjach, jednak jego podejście miało charakter nieortodoksyjny, jeżeli za marksistowską ortodoksę uznamy marksizm-leninizm w wersji radzieckiej. 

Sadzę, że komunistyczne kręgi Paryża, w tym Jean Paul Sartre stworzyły człowieka, który w owym czasie rozważał, jak implementować komunizm w swoim własnym kraju. To jest fundamentalny fakt, który umyka szerokim kręgom lewicy w zachodniej Europie. Drugim biegunem, z którego Pol-Pot zaczerpnął, była chińska wersja komunizmu po paroksyzmach Wielkiego Skoku Naprzód i Rewolucji Kulturalnej, czyli maozim. Po powrocie do Kambodży Saloth Sar poszedł na kilka lat do lasu organizując partyzantkę.

Gdy wyszedł z tego lasu, był już Pol-Potem (Czerwoni Khmerowie rytualnie zmieniali nazwiska), gotowym do przeobrażenia Kambodży w najbardziej rewolucyjny reżym komunistyczny w historii człowieka. Koncepcja roku zerowego zaczęła się realizować, w chwili gdy w kwietniu 1975 roku, Czerwoni Khmerzy zdobyli stolicę kraju, Pnom-Penh. Słówko o społecznej bazie Pol-Pota. Rekrutował on swoich okrutnych żołnierzy spośród niepiśmiennych ludzi ze wsi kambodżańskiej, często wykorzystywał jako żołnierzy dzieci, gotowe na wszelkie rozkazy, poddane całkowitemu praniu mózgu.

Zaczęli od wyrzucenia wszystkich mieszkańców miasta. Z Pnom-Penh do karnych obozów pracy, zwanych obozami reedukacyjnymi, pognano dwa miliony ludzi. Czerwonych Khmerów nie obchodziło, czy w marszu idą pięcioletnie dzieci, czy osiemdziesięcioletni starcy. Miasto było w koncepcji roku zerowego zupełnie niepotrzebne. Generowało całe zło - luksus, rozpustę, hazard, kapitalizm i pieniądze. Czerwoni Khmerzy nie byli świadomi wartości pieniędzy, ponieważ pochodzili ze świata, gdzie pieniądze nie istniały. Po prostu wyrzucali je z banków do śmieci. Całe życie - według Pol-Pota  - powinno ogniskować się na wsi, która dzięki natychmiastowemu wprowadzeniu komunizmu w życie, miała stać się laboratorium ludzkości, samowystarczalna, żyjąca w idealnym porządku, wykorzystująca wszystko dla rewolucji. Proszę zauważyć, że w klasycznej koncepcji Lenina, do komunizmu należało dopiero dojść. Sam wódz rewolucji uważał za słuszne sprezentować Rosji NEP po wojnie domowej, ale NEP nigdy nie był demokracją, tylko brutalną dyktaturą zapewniającą istnienie minimum kapitalistycznego rynku, żeby ludzie w Rosji z głodu nie umarli.

Philip Short poświęca dużo uwagi temu, jak natychmiast wprowadzono komunizm w życie. Zlikwidowano pieniądze, natychmiast i bezpowrotnie. Zlikwidowano szkoły, uniwersytety, jako zbyteczne. Wszyscy mieli pracować na rzecz wszystkich, zlikwidowano własność prywatną, religię i buddyjskie klasztory poddano najsurowszym represjom (do 1979 miał nie przeżyć ani jeden buddyjski mnich). Jak to w praktyce wyglądało? Na przykład wyobrażacie sobie państwo natychmiastowe zasadzenie pola ryżu na wybetonowanym placu? Okazało się, że w "Demokratycznej Kampuczy" można. Dlaczego daję Państwu tak absurdalny przykład? Ponieważ można zrozumieć myślenie rewolucyjne Pol-Pota.

Dla Pol-Pota, odwrotnie niż dla Lenina, rewolucja stanowiła ciągle i nie kończące się continuum. Ta rewolucyjna ciągłość rozumiana jako brutalne przemodelowanie ustroju społecznego, nie liczące się z rzeczywistością i ludźmi, jest cechą unikatową reżymu Czerwonych Khmerów. Na przykład Czerwoni Khmerzy nie mogli pojąć dlaczego niektóre warzywa nie chcą rosnąć, ponieważ przyjmowali świat jako jednorodną całość, w której są takie same prawa. Skoro ryż rośnie na poletku ryżowym zalanym wodą, to z boiska też można zrobić poletko ryżowe, wykopać dół, nalać gówna, dolać wody, siana i już. Prostota Czerwonych Khmerów oznaczała anty-intelektualizm. Jeżeli ryż nie rośnie, oznacza to, że ktoś nie wykonał tej prostoty, jako że społeczeństwo Kambodży pełne jest zdrajców, wrogów, tych najgorszych, bo ukrytych. A to wprost doprowadziło do paranoi. 
Pisanie i czytanie uznano za zbędne w ustroju komunistycznym, a znajomość języków obcych, okulary lub delikatne dłonie wskazywały na "wroga ludu", którego natychmiast należy poddać egzekucji. Z uwagi na fakt, że w koncepcji Roku Zerowego świat i cała materia musi służyć rewolucji, ciało zabitego wroga, również musi służyć rewolucji. JAK? Na przykład ciałem zabitego wroga można użyźnić pole ryżowe, żeby odżywcze substancje z ludzkiego ciała przeniknęły do gleby, można ciało takiego wroga dać na pożarcie świniom, które staną się tłustsze i grubsze i dadzą społeczeństwu rewolucyjnemu więcej mięsa. Frank Dikötter w swojej znakomitej książce o pladze głodu Mao znalazł dowody, że chińscy notable partyjni średniego szczebla wpadli na pomysł, by ciała ludzkie wykorzystać jako pożywienie, ale w Kambodży Pol-Pota komunizm poszedł o krok dalej: ciało ludzkie jako nawóz wtórny i pasza dla świń. Stąd Pola Śmierci, sygnalizowane w polskim tytule. Ciała pomordowanych wyrzucano jako nawóz na pola uprawne.  

Oczywiście Pol-Pot zdawał sobie sprawę, że nie ma wyników, że wiejskie komuny, które tak zachwyciły go w Chinach, nie przynoszą deklarowanego przychodu, nie generują żywności. W myśl rewolucyjnej zasady odpowiedzialni byli za to, ci którzy pamiętali Kambodżę przedrewolucyjną. Zlikwidowano każdego, kto nosił okulary, miał wyższe wykształcenie, lub mówił w językach obcych. Ale to było mało. Pol-Pot zakazał zatem wszelkich, nawet werbalnych, form indywidualizmu - zrezygnowano z imion i nazwisk, zrezygnowano ze wszelkich form miłości, zawierania małżeństw. Ludzie mieli dbać o przyrost naturalny w sposób pozbawiony indywidualizmu -  prokreacja tylko z osobami wskazanymi przez partię. Kobieta rodziła dziecko i oddawała je do kolektywnego wychowania. Nikt miał już nie znać swoich rodziców i dziadków - bo w myśl Roku Zerowego, miały zniknąć wszystkie indywidualne wybory ludzkie, jako sprzeczne z komunizmem. To nawet dalej niż "Rok 1984" Orwella. Ludzie musieli się wyrzec swojej podstawowej tożsamości i opozycji "ja- świat", i zastąpić go kolektywnym "my". Nawet z języka wyrzucono wszystkie słowa wskazujące na emocje - słowa "piękny", "cudowny" okazywały się kontrrewolucyjne. Jest w tym jakaś ironiczny ukłon w stronę Robespierre`a, który zamienił kalendarz gregoriański na rewolucyjny.

Rządy Czerwonych Khmerów trwały w Kambodży cztery lata. Trudno nazwać je inaczej niż tylko latami, w których  Kambodża stałą się obozem koncentracyjnym. Szczególną nienawiść Czerwonych Khmerów budziła także mniejszość wietnamska. Pol-Pot nazywał ich "wietnamskimi duchami w kambodżańskich ciałach" i nakazał eksterminację. Rok 1979 okazał się przełomowy. W tym roku Chiny Deng Xiaopinga zaatakowały Wietnam i tak też uczyniła Demokratyczna Kampucza. O tej zapomnianej wojnie mało kto na Zachodzie wie. Wojska wietnamskie złoiły Chińczyków i rozbiły w trzy tygodnie wojska CZERWONYCH KHMERÓW sytuując się w Pnom-Penh , które z dwumilionowego miasta zamieniło się w dwudziestotysięczną wieś. Ironia, że jeden czerwony reżym zlikwidował inny. 

Upadek roku 1979 nie oznaczał końca Czerwonych Khmerów. Wspierani na granicy Kambodży i Laosu i Wietnamu przez Amerykanów - tak, tak Wuj Sam przekazał im od 1979 po ich upadek na początku lat dziewięćdziesiątych wiele milionów dolarów na zakup broni. Walczyli oni z Wietnamem, wrogiem Ameryki. Pol-Pot jeszcze mordował przybyszów w dżungli w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, niczym bohater powieści "Jądro ciemności" zamienił się w szalonego, złego króla zaszytego w nieprzebytej dżungli. Zmarł w 1998 roku w wyniku puczu.
Pol-Pot wymordował,  (jednak nie intencjonalnie, do końca utrzymywał, że ofiary były konieczne i że sumienie ma czyste), najprawdopodobniej 1/4 lub 1/3 całej populacji Kambodży, czyli najprawdopodobniej około 2,5-3 miliony ludzi, ale w stosunku do całej populacji, jaką rządził jest to ludobójstwo unikatowe, wynikające z teoretycznych założeń, jakie wyniósł z paryskiej szkoły marksizmu i z doświadczeń maoistowskich. 

Książka Philipa Shorta jest znakomitym studium totalitarnej paranoi, ale zarazem opowieścią o Kambodży. Jest książką, w której autor pozwala mówić świadkom historii. Jest pozycją konieczną dla wszystkich politologów, historyków, ludzi pragnących zgłębić meandry polityki dwudziestego wieku, inkubatora totalitaryzmu. Jest książką przerażającą, od której posępnego charakteru trudno się uwolnić po skończonej lekturze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#strefainteresów #zoneofinterest Recenzja, Strefa Interesów, reż. J. Glazer, Gutek-Film 2024

Film Jonathana Glazera "Stefa Interesów" brytyjsko-niemiecko-polsko koprodukcja nagrodzona w tym roku dwoma Oscarami przez ameryka...