piątek, 22 grudnia 2017

Recenzja: Frank Dikötter, Wielki Głód. Tragiczne skutki polityki Mao 1958-1962, wyd. Czarne, 2013




Czytelniku, 

Istnieje pewna kategoria książek historycznych, które trzeba przeczytać niezależnie od tego, że dotyczą świata położonego daleko od nas. Frank Dikötter jest holenderskim historykiem pracującym od lat na Uniwersytecie w Hongkongu, gdzie jest profesorem. Książka, jaką pragnę zrecenzować, została nagrodzona prestiżową Samuel Johnson Prize. Rzadko doprawdy dostajemy w Polsce coś tak kompetentnego jak ta książka, a dotyczącego Chin. Jest to pieczołowicie opisana historia jednego z największych ludobójstw w dziejach dokonanego na swoim własnym narodzie przez przywódcę komunistycznych Chin, Mao, w latach 1956-1962, w czasie tak zwanego "Wielkiego Skoku Naprzód", bezprecedensowej kampanii społecznej, która w krótkim czasie miała przeobrazić Chiny w raj. Doprowadziła do piekła na ziemi.

Mao zdobywając w Chinach władzę po wojnie domowej w roku 1949 zapragnął w kilka lat prześcignąć kraje zachodnie. Wzorując się na stalinowskiej kolektywizacji i industrializacji Mao planował prześcignąć Wielką Brytanię w piętnaście lat narzucając rolniczym nie mającym ciężkiego przemysłu Chinom najbardziej morderczą reformę rolną w dziejach. Był to tak zwany "Wielki Skok Naprzód". W roku 1955 chcąc dowiedzieć się, kto w partii jest przeciw niemu rozpoczął "kampanię stu kwiatów", czyli zachęcenie do swobodnego wyrażania myśli. Kampania wolności trwała krótka, a partyjni intelektualiści, nauczyciele oraz studenci zbyt swobodnie krytykujący partię zostali szybko aresztowani. Milion osób. Mao oczyszczając pole do kolektywizacji poszedł dalej niż wzorce sowieckie, która zakładały utworzenie trzech rodzajów kolektywnych państwowych przedsiębiorstw rolnych: TUZy, sowchozy i kołchozy.

Mao zaproponował komuny wiejskie. Chłopi musieli oddać nie tylko ziemię, ale i własne dzieci, które odtąd wychowywano kolektywnie, ponieważ Mao i komuniści wierzyli, że więzy rodzinne są przeżytkiem dawnego społeczeństwa, a celem komunizmu jest stworzenie NOWEGO CZŁOWIEKA. Komuny musiały ze sobą rywalizować, która z nich wyprodukuje ziarna więcej. Ale to nie wystarczało Mao. Szukał winnych zapóźnień, oszustw. Znalazł winnych. A były to ...wróble. To nie jest żart. Mao zachęcił wiejskie komuny, by rozprawiły się z tymi sympatycznymi, przydomowymi ptakami. Chłopi przerwali pracę w polu, by uganiać się za ptaszkami, nie pozwalając im na chwilę odpocząć, ani napić się wody. Chińczycy widzieli w nich szkodniki, które zjadają socjalistyczne plony rolne. Wróble zaczęły padać milionami.

Ich zagłada spowodowała w krótkim czasie dotkliwą klęskę ekologiczną. Inwazję insektów, które atakowały zboże i zebrane plony. Ale Mao nie miał dość. Widział, że "Wielki Skok Naprzód" nie idzie tak, jak zaplanował, nie zadowalały go ani wyniki komun wiejskich, ani wyniki przemysłu, który borykał się z ogromnymi problemami technologicznymi i zapóźnieniem cywilizacyjnym. I wpadł na pomysł, by to komuny wiejskie zajęły się wytopem stali. Wieśniacy zbudowali więc setki tysięcy prymitywnych pieców do wytapiania rudy żelaza, przypominające średniowieczne dymarki. Topiono wszystko, co się nadawało do wytopienia, narzędzia rolnicze, garnki, miski, karoserię, wszystko co zawierało żelazo. Wyniki były katastrofalne. Stal nie nadawała się do niczego innego, tylko do wyrzucenia.

Chłopi odciągnięci od swojej pracy, nie zajmowali się uprawą roli. Tak więc w roku 1959 na obszarach środkowych Chin zaczął się głód, który przejdzie do historii jako "Wielki Głód Mao", czemu poświęcona jest zasadnicza część książki holenderskiego historyka.  Była to katastrofa na skalę apokaliptyczną. Głód trwał do roku 1962, kiedy to ostatecznie partia komunistyczna, przerażona wieściami, jakie nadchodziły z prowincji, zaniechała - ku wielkiemu niezadowoleniu Mao - Wielkiego Skoku Naprzód. Jednak Frank Dikötter analizuje to zjawisko najgłębiej jak można. Konfrontuje ze świadkami tych wydarzeń, sięga po oryginalne dokumenty. Pokazuje dowody, że Mao wiedział, co się dzieje i uznał, że to dobry sposób by przeżyła ta "lepsza" część Chińczyków. Sięga po źródła zupełnie w Europie nieznane i przez to bardzo ciekawe. Jeden z opisywanych przez niego przypadków dotyczył prowincji Shannxi, gdzie jeden z inspektorów przysłanych z Pekinu znalazł w domu zarządcy partyjnej komuny części ludzkich ciał gotujące się w garnku na zupę. Książka przytacza wiele takich danych: rodziców błagających, by dzieci zjadły ich ciała po śmierci, by przeżyć. Jest to część narracji dla ludzi o mocnych nerwach. Kanibalizm znalazł także aprobatę części lokalnych działaczy partyjnych, którzy widzieli w nim "skuteczną metodę walki z głodem". 

 Frank Dikötter ocenia, że polityka Mao, która doprowadziła do gigantycznego plagi głodu zabiła przynajmniej 45 milionów Chińczyków. Mao jawi się więc jako jeden z najbardziej przerażających ludobójców w dziejach, gorszy od Hitlera a do Stalina porównywany. Tych dwu miało ze sobą więcej wspólnego niż może się wydawać. Fiasko Wielkiego Skoku Naprzód zaowocowało gwałtowną krytyką Mao, którą na plenum chińskiej partii wyraził Liu Shaoqui, prezydent ChRL. Mao mu tego nigdy nie wybaczył, doprowadzając w czasie rewolucji kulturalnej do jego uwięzienia i skazania na śmierć...głodową w roku 1969.

Książka holenderskiego historyka powinna być obowiązkową pozycją na wszystkich studiach sinologicznych oraz stosowana jako element historii porównawczej dwu komunistycznych reżymów: stalinowskiego ZSSR oraz maoistowskiej ChRL. Jest to książka niezwykle bogato udokumentowana źródłowo, co biorąc pod uwagę chiński kontekst cywilizacyjny, niekoniecznie było dla autora rzeczą łatwą. Ale nade wszystko powinna stanowić ostrzeżenie dla wszelkiego rodzaju lewicowych szaleńców, nie mających kontaktu z rzeczywistością. Ludobójstwo w czasie "Wielkiego Skoku Naprzód" nie wynikało tylko z paranoi Sternika, ale z błędu systemu komunistycznego jako takiego. Próba budowy utopii marksistowskiej kończy się waśnie tak, jak opisał to wytrawny holenderski badacz dziejów najnowszych Chin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#strefainteresów #zoneofinterest Recenzja, Strefa Interesów, reż. J. Glazer, Gutek-Film 2024

Film Jonathana Glazera "Stefa Interesów" brytyjsko-niemiecko-polsko koprodukcja nagrodzona w tym roku dwoma Oscarami przez ameryka...