środa, 31 lipca 2024

#recenzja: Hampton Sides, Krew i burza. Historia z Dzikiego Zachodu, tłum. T. Ulanowski, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2024 #krewiburza

 


Sięgając po tę książkę spodziewałem się jakiegoś przełomowego tekstu, epickiego i skupionego na opisywanej historii z wielu perspektyw. Rzeczywiście amerykański dziennikarz i historyk zaproponował próbę nowego spojrzenia na pierwszą wielką imperialną wojnę Stanów Zjednoczonych, czyli inwazję na Meksyk dokonaną z bezlitosną skutecznością w latach 1846-1848. Ta wojna zaplanowana i przeprowadzona z zimną kalkulacją przez prezydenta Jamesa Polka, 11 prezydenta USA  doprowadziła do przełomu w historii kontynentu. Oto bowiem ogromne terytoria takie jak Kalifornia, Arizona, Ocklahoma, Texas, Kolorado, Utah i Nevada były do tego czasu własnością Meksyku. Były oczywiście słabo zaludnione, z zerową infrastrukturą, jednym słowem były to relikty obecności hiszpańskiej w Ameryce Północnej, które Hiszpania musiał oddać nowemu narodowi, jaki ukształtował się w Meksyku. 

Hamton Sides napisał jednak książkę wykraczającą poza ramy reportażu, czy książki stricte historycznej. Rzecz w tym, że ta książka ma wyraxnie sprecyzowanego bohatera. Jest nim pionier i analfabeta Scott Carson, który doskonale znał Indian, w tym najważniejszy szczep opisany w książce czyli lud Navajo. Jednocześnie, co się zdarza przecież w doborze bohaterów widnieją inne soczyste postaci amerykańskich i meksykańskich wojskowych, pisarzy, oraz wodzów indiańskich. Wszystko to jest podane czytelnikom z głębokim znawstwem kontekstu, zarówno kulturowego jak i geograficznego. Opisy przyrody są przejmująco epickie. 

I to właśnie jest klucz do zrozumienia tej książki. Uważam, że książkę Hamptona Sidesa należy zakwalifikować jako powieść dokumentalną. Nie tylko dlatego, że eksponuje on bohaterów poprzez zwroty narracyjne, czy też ukazując ich przede wszystkim w akcji, ale dlatego, że snuje opowieść, narracyjne spina ją poprzez metaforyzację tytułów rozdziałów. Sides stara się trzymać dystans do swoich bohaterów, dla których zabić drugiego człowieka, to najczęściej tyle co splunąć (celowo przesadzam). Na minus tej narracji jest jej jednostajność narracyjna, nawet w najbardziej zdawałoby się dramatycznych momentach Sides zachowuje narrację niezaangażowaną (choć z drugiej strony to może być jej dodatkowy atut)

Książka ciekawa, odkrywająca dla polskiego czytelnika bardzo ciekawy i nieznany w sumie rozdział amerykańskiej historii, bez której historia USA nie potoczyłaby się tak jak się potoczyła. Podbój ogromnych terytoriów oznaczał przecież konieczność zadania sobie pytania o sens niewolnictwa na nowych terytoriach. Ostatecznie zostało tylko w Texasie, ponieważ konstytucja Republiki Texasu dopuszczała je. 

Polecam 7/10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słówko o ruskim Potopie w kontekście mojej nowej powieści.

Szanowni Państwo,  Poznają Państwo zapewne - to zdjęcie pierwsze to oczywiście wspaniały aktor Władysław Hańcza w scenie z Potopu, gdy książ...