sobota, 3 sierpnia 2024

Projekt powieści o polskiej wojnie domowej #rokoszlubomirskiego #rzeczpospolita

 


W ostatnich dniach niezwykle intensywnie piszę nową powieść. Jestem skupiony, a to gwarantuje mi pisanie długo, wyczerpująco. Jednak decydując się na projekt o polskiej wojnie domowej, czyli rokoszu Lubomirskiego z lat 1665-1666 stanąłem przed lada wyzwaniem. Nigdy wcześniej nie napisałem powieści z XVII wieku. Po drugie istnieje bardzo ugruntowany w naszej kulturze obraz tego stulecia przez trylogię Sienkiewicza i filmy Jerzego Hoffmana. Proszę zwrócić uwagę, że w PRL powstały jeszcze dwa seriale z XVII wieku. Jeden "Czarne chmury" z Leonardem Pietraszakiem był w istocie dobrze zrobionym jak na ówczesne czasy serialem pokazującym lata panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego (1669-1673) i makiaweliczne intrygi elektora brandenburskiego i jego sług - świetnie zagranych przez Edmunda Fettinga i Janusza Zakrzeńskiego. W istocie serial był zgodny z linia polityki historycznej PRL - demonizowanie Niemców było przecież zrozumiałe. Ale serial do dziś jest oglądany - choć głównie z powtórek. Drugim serialem z lat osiemdziesiątych są "Rycerze i rabusie" oparte na opowiadaniach Józefa Hena i jego "Przypadkach starościca Wolskiego". Pod koniec PRL zrobiono jeszcze jeden serial "Kanclerz" o Janie Zamoyskim. W roku 1999 weszła ekranizacja "Ogniem i mieczem" bardzo komiksowa i dziś mocno trącąca myszką w porównaniu z innymi serialami historycznymi z naszej epoki. W literaturze popularnej króluje dziś w odbiorze wieku XVII twórczość Jacka Komudy. Nie chciałbym jednak się wypowiadać o konkurencji, dopóki nie przeczytacie Państwo tego, jak ja będę widzieć tę epokę.
Rzecz w tym, że biorę się za wyjątkowo niewdzięczny bardzo temat, czyli wojnę domową w Polsce. De facto powstanie Chmielnickiego też było wojną w obrębie Rzeczypospolitej, ale z uwagi na kwestie etniczne nasza historiografia nie traktuje tego tematu w ten sposób. Rokosz Lubomirskiego nie doczekał się ani serialu, ani filmu pełnometrażowego. A temat fascynujący. Dlaczego ten temat został przykryty, zniknął? Ponieważ potem Rzeczpospolita będzie mieć jeszcze jeden zryw w panowaniu Sobieskiego (1674-1699), husarskie skrzydła, bitwę pod Wiedniem, co my Polacy szalenie lubimy, bo to nas uwzniośla w naszych własnych oczach. Jak ktoś polskich polityków, nawet dziś poklepie po plecach i powie coś miłego, to przecież ofiarowują nasi politycy wszystko. My, Polacy jesteśmy emocjonalni w patrzeniu na historię. A tymczasem racjonalny zwrot Sobieskiego w postaci traktatów zaczepno-odpornych w Jaworowie z Francją i ze Szwecją w Gdańsku szybko zostały zatrzymane przez rozszalałą szlachtę na zasadzie, że ze śmiertelnym wrogiem katolickiego narodu my nie możemy. A Sobieski chciał zdusić Brandenburgię. Jedna bitwa w której jego husaria rozjeżdża pruskie pułki wielkiego elektora i nie byłoby rozbiorów, które Polakom przepowiedział Jan II Kazimierz w 1661 roku. Ale szlachta trzymająca się fanatycznie rydwanu Habsburgów i lubiąca złota talary pruskie uniemożliwiła to Sobieskiemu. To też fascynująca postać może na następną powieść, jak jego marzenia o wielkości Rzeczypospolitej zostały skonfrontowane z tym, że jako król nie mógł już tego, co mógł jako hetman, czyli prowadzić własną politykę, a znał jej zasady. W polityce rządzą interesy, a nie emocje. Dlaczego Sobieski jako król już nic nie mógł? Bo ustrój państwa został zablokowany. A kiedy? Właśnie w czasie rokoszu Lubomirskiego. To jest najważniejsze wydarzenie wieku XVII w Polsce, rozpoczynające upadek państwa, jego zjazd w dół, aż w otchłań saskiej anarchii i bezwolności.



W powieści mojej Jan Kazimierz będzie jednym z bohaterów pierwszoplanowych, tak jak inni gracze - królowa Maria Ludwika Gonzaga, o której już pisałem, czy Jerzy Sebastian Lubomirski. Tej trójce przyjrzę się z perspektywy człowieka z cienia - już to wiele razy robiłem w powieści. Chcę pokazać ten konflikt, ukrwić tych ludzi z prawdziwych emocji i być może wypowiedzieć wojnę poglądowi, jakoby Jan Kazimierz był najgorszym elekcyjnym władcą. Takie krzywdzące i idiotyczne artykuły są łatwe do znalezienia w sieci. Oceniamy go po skali katastrof zewnętrznych, jakie spadły na kraj, ale przecież to król właśnie wyprowadził z nich kraj. Przede wszystkim dzięki zonie Marii Ludwice. Gdy jej zabraknie, rok później abdykuje. Spakuje wszystko co mu zostało do jednej karocy i wyjedzie do Francji, gdzie został opatem w Nevres, mieście urodzin ukochanej żony. Otóż był jedynym władcą elekcyjnym, który na serio podjął się próby naprawy państwa, zmiany paradygmatu złotej wolności i osadzenia Rzeczypospolitej na innym fundamencie - twardej władzy królewskiej, która dominowała wtedy w Europie. Był znakomitym dowódcą wojskowym - to, jak uratował wojsko koronne pod Zborowem w 1649, jak rozbił armię kozacko-tatarską pod Beresteczkiem w 1651 będąc niedoszacowanym 1:2. Jest prawdą, że za jego panowania nastąpiło skumulowanie nieszczęść. Ale Rzeczpospolita przecież z tego wyszła. Wyrzuciliśmy Szwedów, Węgrów (najazd Rakoczego z Siedmiogrodu w 1657) i pokonaliśmy w dwóch fantastycznie przeprowadzonych bitwach w 1660 roku Moskwę. Te zwycięstwa król zawdzięczał najlepszemu żołnierzowi Rzeczpospolitej wieku XVII - Jerzemu Sebastianowi Lubomirskiemu, któremu miejsce skradł w podręcznikach i popularnym odbiorze mniej od niego zdolny Stefan Czarniecki, otoczony nimbem mitu sienkiewiczowskiego. Muszę znaleźć odpowiedź na płaszczyźnie dramatu, dlaczego ci dwaj ludzie zaczęli ze sobą walczyć? Dlaczego obrócili się przeciw sobie?
Dlatego ja spojrzę inaczej na Rzeczpospolita niż Sienkiewicz i z całym szacunkiem pan Komuda na polski wiek XVII. Zrobię to w sposób krwawy, pełen intryg, zwrotów akcji, chcę pokazać w powieści o polskiej wojnie domowej może jakąś część prawdy o nas samych, że największym wrogiem Polaków są sami...Polacy. Piszę teraz codziennie przez całe lato.
O tym przeczytacie Państwo na wiosnę 2025 roku. A ilustracyjnie w tym wpisie towarzyszą mojemu tekstowi dwaj adwersarze, Jan II Kazimierz i Jerzy Sebastian Lubomirski, dwaj śmiertelni wrogowie i dwaj najbliżsi sobie żołnierze Rzeczypospolitej.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słówko o ruskim Potopie w kontekście mojej nowej powieści.

Szanowni Państwo,  Poznają Państwo zapewne - to zdjęcie pierwsze to oczywiście wspaniały aktor Władysław Hańcza w scenie z Potopu, gdy książ...