piątek, 14 lutego 2025

Recenzja: Ciche braterstwo - The Order, reż. Justin Kurzel, prod. USA #theorder

 




Film "Ciche braterstwo" - Justina Kurzela - angielski tytuł The Order nie wszedł w Stanach Zjednoczonych do kin, gdyż dystrybutorzy przestraszyli się werystycznej wizji amerykańskiej niezwykle skrajnych, nacjonalistycznych środowisk prawicowych, które odegrały tak dużą rolę w próbie ataku na Kapitol w styczniu 2021 roku, kiedy obecny prezydent USA przegrał wybory. Zresztą na końcu w postscriptum autorzy filmu o tym wspominają. Zresztą film ukazuje to środowisko w sposób bardzo ciekawy, nie epatujący skrajnościami - choć film jest okrutny. Obejrzałem go na Amazon Prime Video. 

Osią filmu jest nieuchronny konflikt - jak w "Poetyce" Arystotelesa dwu mężczyzn, bo to jest film w starym stylu, bardzo męski, a naszkicowane kobiety są ważnymi, choć tylko postaciami tła. Oto do stanu Waszyngton na sam północno-zachodni skraj przyjeżdża z Idaho detektyw FBI Terry Husk (w tej roli świetny Jude Law, pogodzony z tym, że lata uciekają), prowadzący śledztwo w sprawie napadów przeprowadzanych przez tajemniczą ekstremistyczną grupę. Jego alter-ego w tym filmie jest biały ekstremista Bob Mathews, którego poznajemy silnie przez kontekst rodzinny - a gra go Nicolas Hoult. Swoją drogą to dwaj Anglicy grają w tym filmie mocne i wyraziste amerykańskie postaci. Ekstremista nie jest potworem, jakiego można sobie wyobrażać - jest jak mówiłem rodzinny, czuły dla żony, dla adoptowanego syna. Ale Hoult gra go tak, że od razu wiemy, że ten człowiek będzie zabijał. On żyje nienawiścią i supremacją białej rasy. Reżyserowi udało się pokazać kompleks prowadzący do gotowości popełnienia masowych zbrodni - co przecież świetnie w zeszłym roku pokazała "Strefa Interesów". I kluczowa dla poetyki filmu, przepełnionego intrygującą ścieżką muzyczną jest scena gdy dwaj przeciwnicy nie wiedząc o sobie wybierają się na polowanie i mierzą do tego samego jelenia. Ta scena jest ciekawie zrobiona, bo obydwaj przeciwnicy na łonie natury gawędzą sobie, wiedząc że ich starcie jest nieuniknione. 

Swoją drogą to ciekawy film pokazujący Amerykę Reagana z innej strony, odzierający ją do reszty z nimbu niezwykłości, czy też ziemi obiecanej. Ukazana na bliższym planie amerykańska prowincja z pewnością dziś jest jeszcze smutniejsza i bardziej odrapana niż wtedy. Pas Rdzy wyhodował przecież zwycięstwo Trumpa, które nie wzięło się z nikąd, ukazując, że procesy gnicia wielkiej demokracji mogą nieoczekiwanie przedzierzgnąć ją w autorytarną dyktaturę. Już taki film widzieliśmy "Civil War", który można traktować jako ostrzeżenie. 

Bardzo mocny film. Klasyczny, bez fajerwerków, z ciekawie zarysowanymi postaciami, które muszą nieuchronnie spotkać się w ostatecznej bitwie. Film jest oparty na autentycznych wydarzeniach z 1983 roku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Recenzja": Serhii Plokhy, Wrota Europy. Zrozumieć Ukrainę, tłum. F. Skrzepa, wyd. Znak, Kraków 2022, ss.502

Wracając wczoraj z Warszawy miałem kilka godzin żeby rozprawić się z książką ukraińskiego historyka Serhija Plokhy wydaną w roku 2022 przez ...