Czytelniku, Czytelniczko tego bloga
Z uwagi na uwiązanie w szkole nie podróżuje ostatnio zbyt często, ale jeśli już to najczęściej w związku z książkami. W dniach 8-9 kwietnia 2025 byłem w Brnie zaproszony przez Instytut Polski w Pradze na dni kultury polskiej. Spotkanie z czeskimi czytelnikami i czytelniczkami było bardzo udane.
Jednak Brno zrobiło na mnie ogromne wrażenie, szczególnie dlatego że nigdy wcześniej nie byłem w nim. Długo chodziłem po mieście zachowując się jak japoński turysta w Luwrze fotografując wszystko - detale architektoniczne, po wystrój ścian księgarni z książek. Miasta na wzgórzach mają coś magicznego w sobie - u nas taki jest trochę Kraków, choć nie robi na mnie wrażenie, że to swojskie, znane i setki razy odwiedzone. Tymczasem Brno zrobiło na mnie wrażenie wtopieniem barokowej i secesyjnej zabudowy w tkankę miasta. Brno jawiło mi się wtedy jako miasto ze snu. Będę w następnych dniach dopisywać jeszcze inne przemyślenia. Pomyślałem też sobie, że pomieszkałbym w Brnie jakiś czas.
Zastanawiałem się przyznaję, czy mógłbym napisać jakąś powieść z akcją w Brnie? Nie wiem, czy historyczną, choć i tutaj marzy mi się narracja osadzona w cesarskich Austro-Węgrzech, co sprawiłoby, że mógłbym przynajmniej wtedy pisać o Brnie. Bo przecież gdyby nie upadek CK Monarchii to mieszkając w Bielsku-Białej mieszkałbym z mieszkańcami Brana w jednym państwie. I okazało się, że mam taki pomysł na kryminał historyczny - to trochę inna gatunkowo rzecz od prozy wojenno-kobiecej, której wielowątkową sagę powieści zacząłem tworzyć dla Liry. Nie wiem czy ktoś się ze mnę zgodzi, czy nie, ale Brno wydaje mi się cudowniejsze od Pragi właśnie dlatego, że turystów jest tam mniej. Dla mnie niezwykłe to były dwa dni i nawet dziesięciokoronowa moneta okazała mi pierwowzór katedry.
Ale najlepsze, najbardziej malarskie pejzaże w Brnie są ze wzgórza zamku Szpilbergu. Do samego zamku nie miałem już czasu wejść, ale samo wzgórze jest niesamowite, bo daje możliwość takiego spojrzenia na Brno, żeby zamknąć je w dłoni.
Muszę wrócić tej wiosny lub lata do Brna, żeby poczuć je głębiej, żeby schodzić ulice aż do bólu nóg, żeby poczuć to miejsce i osadzić w nim część tej powieści, którą chciałbym napisać dla Liry. Wspominałem o secesji z przełomu XIX i XX wieku, a w Brnie nierzadko można znaleźć imponujące jej przykłady, jak gmach sądu. Dodajmy, że w Brnie jest sąd najwyższy republiki więc w jakiś sposób Brno stanowi też metaforyczną stolicę sprawiedliwości Czechów, z dala od władzy wykonawczej i ustawodawczej usytuowanej w Pradze.
Przy okazji czym jest sprawiedliwość? Czy chodzi w niej o prawdę, czy też w ferowaniu wyroków ważne jest co innego? Sprawiedliwość jest jak kostka rzucona w grze, ślepa i przypadkowa. To pokazuje uosobienie sprawiedliwości w rzeźbie tuz przed wejściem do budynku sądu najwyższego w Brnie. Ludzie zazwyczaj dziś w Polsce nie mają pojęcia o tym, czym jest filozoficznie sprawiedliwość, ani jak powinien działać system sądowniczy z powodu upartyjnienia i upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Raz z powodu nieudanych reform rządu pisowskiego, a dwa skandalicznego łamania prawa przez ministra Bodnara.

Jednak nie to jest najważniejsze w Brnie. Najistotniejsza jest serdeczność, z jaką się spotkałem. Czesi są inni od Polaków przede wszystkim z powodu ironii, z jaką traktują własną przestrzeń historyczną. Ta lekkość bytu rodem z Kundery - akurat jego muzeum jest miejscem, do którego nie miałem czasu zajrzeć - jest immanentną cechą Czechów jako narodu. Polacy tego nie mają, ponieważ jesteśmy podążając za Karlem Popperem społeczeństwem historycystycznym, a więc zamkniętym we własnym przezywaniu historii. Czesi tego nie mają. Potrafią się śmiać z samych siebie, z własnych legend, mitów, królów i historii rozumianej jako refleksja pierwsza. I obrazuje to zdjęcie. Rzeźba wykonana w stylu prześmiewczym i ironicznym ustawiona jest obok wspaniałego barokowego kościoła i nikomu nie tylko to nie przeszkadza, ale wręcz przeciwnie jest koniecznym kontrastem desakralizującym przestrzeń historyczną.
Jak już jednak mówiłem cudowni są ludzie. To serdeczność jest płaszczyzną, którą zapamiętam w Brnie. Cudownym miejscem jest biblioteka Jirego Mahena, która zaskakuje niezwykle funkcjonalną ale futurystyczną architekturą. Tam we wtorek 8 kwietnia odbyło się moje spotkanie autorskie, gdyż do Brna zaprosił mnie jak już wspomniałem Instytut Polski oraz mój wydawca w Czechach CPress, które to wydawnictwo jest częścią dużego koncernu wydawniczego w Republice Czeskiej Albatros Media. Mogłem sie naocznie przekonać jak wyglądają czeskie księgarnie - jedna w Brnie zachwyciła mnie szczególnie. Większość książek czeskich ma twarde oprawy, co w Polsce jest rzadkością. Książki są w Czechach drogie. Na przykład Amerykanka kosztuje 460 koron czeskich, ale mimo to książki dobrze się sprzedają. W Czechach jest bowiem inna kultura czytania niż w Polsce.
Ale to nic jeszcze - ponieważ w tym roku mam na koncie już trzy powieści opublikowane w Czechach i mam nadzieję na więcej. Głodny jestem tego małego kraju o wielkiej ironii, żyjącym spokojnie, ale mającym też swoje problemy. Obiecałem sobie, że w te wakacje objeżdżę Czechy pociągami. Mam z Bielska-Białej nadzwyczaj dobre połączenie do Ciszyna i stamtąd można szybko pojechać przez Ostawę do wnętrza Czech.
To będzie przygoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz