Dziś jest rocznica śmierci Edwarda Stachury (1937-1979), jednego z wybitniejszych polskich poetów XX wieku, który tak jak młodszy od niego Rafał Wojaczek, czy starszy o pokolenie Jan Lechoń zakończył życie z własnej ręki. Uważam, że jego życie i twórczość - powoli zapominana, kto dziś czyta "Siekierezadę"? - to temat na wybitny film fabularny. Stachura odszedł, kiedy ja już żyłem od trzech miesięcy. Jego teksty poetyckie poznałem w Liceum, i na studiach (on też studiował na KUL ale tylko półtora roku na romanistyce). Urodzony we Francji i mówiący biegle w tym języku nigdy chyba nie przystawał do PRL, umęczony, w biedzie pisał i sądzę, że pisanie stanowiło sens jego życia. Potem stał się sławny, jak na warunki PRL. Dostał kilka stypendiów. Miałem to szczęście, że na dziennikarstwie na KUL uczył mnie radia jego przyjaciel Wacław Tkaczuk, postać wybitna. Stachura cierpiał na chorobę dwubiegunową.
Ostatni wiersz napisał w dniu śmierci - List do Pozostałych.
Umieram
Za winy moje i niewinność moją
Za brak który czuję każdą cząstką ciała i każdą cząstką duszy
Za brak rozdzierający mnie na strzępy jak gazetę zapisaną hałaśliwymi nic nie mówiącymi słowami
(...)
Bo trupem jest wszelkie ciało
Bo ciężko strasznie i nie do zniesienia
Za możliwość przemienienia
Za nieszczęście ludzi i moje własne które dźwigam na sobie i w sobie
Bo to wszystko wygląda że snem jest tylko koszmarem
Bo to wszystko wygląda że nieprawdą jest
Bo to wszystko wygląda że absurdem jest
Bo to wszystko tu niszczeje gnije i nie masz tu nic trwałego poza tęsknotą za trwałością
Bo już nie jestem z tego świata i może nigdy z niego nie byłem
Bo wygląda że nie ma tu dla mnie żadnego ratunku
Bo już nie potrafię kochać ziemską miłością
Bo noli me tangere
Bo jestem bardzo zmęczony nieopisanie wycieńczony
Bo już wycierpiałem
Bo już zostałem choć to się działo w obłędzie najdosłowniej i najcieleśniej ukrzyżowany i jakże bardzo i realnie mnie to bolało
Bo chciałem zbawić od wszelkiego złego ludzi wszystkich i świat cały i jeżeli tak się nie stało to winy mojej w tym nie umiem znaleźć
Bo wygląda że już nic tu po mnie
Bo nie czuję się oszukany co by mi pozwoliło raczej trwać niż umierać trwać i szukać winnego może w sobie ale nie czuję się oszukany
Bo kto może trwać w tym świecie niechaj trwa i ja mu życzę zdrowia a kiedy przyjdzie mu umierać niechaj śmierć ma lekką
Bo co do mnie to idę do ciebie
Ojcze pastewny żeby może wreszcie znaleźć uspokojenie zasłużone jak mniemam zasłużone jak mniemam
Bo nawet obłęd nie został mi zaoszczędzony
Bo wszystko mnie boli straszliwie
Bo duszę się w tej klatce
Bo samotna jest dusza moja aż do śmierci
Bo kończy się w porę ostatni papier i już tylko krok i niech Żyje Życie
Bo stanąłem na początku bo pociągnął mnie Ojciec i stanę na końcu i nie skosztuję śmierci.
Zdjęcie@ Internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz