sobota, 24 lutego 2018

Mungo Melvin, Manstein. Najlepszy generał Hitlera, tłum. Łukasz Witczak, wyd. Bukowy Las, Wrocław 2011




Czytelniku,

Erich Von Manstein jest doskonale znany historykom drugiej wojny światowej. Jednak dopiero kilkadziesiąt lat po zakończeniu konfliktu i ponad czterdzieści lat od jego śmierci w Polsce ukazała się całościowa biografia niemieckiego feldmarszałka. Po raz kolejny mamy do czynienia z dziełem brytyjskiego historyka i sądzę, że nie jest to dzieło przypadku. W zasadzie większość najbardziej poczytnych historyków to Brytyjczycy i Amerykanie. Świadczy to o oczywistej klasie, z jaką wykłada się historię na amerykańskich i brytyjskich uniwersytetach. Być może stanowić to będzie dodatkową reklamę dla moich uczniów IB, by studiować historię właśnie tam. Mamy do czynienia z biografią wojskowego i warto zadać pytanie, z jakich składników pisarskich Mungo Melvin skonstruował swoją narrację? Jakich użył zabiegów warsztatowych, by uczynić swoją książkę interesującą dla przeciętnie obytego w akademickich arkanach historii czytelnika?

Mungo Melvin lubi swojego bohatera. Pisze na końcu książki, że my możemy się jeszcze od Mansteina jeszcze dużo nauczyć. Ceni go jako żołnierza na takiej samej zasadzie jak dziś historycy US Army cenią i poważają generała Roberta Lee, choć w wojnie domowej dowodził on armią Południa. Czy można postawić autorowi z tego tytułu zarzut? Wszak Von Manstein był odpowiedzialny w sposób nie budzący wątpliwości za masakry na Żydach na Krymie w roku 1942, gdy jego 11. Armia zmagała się z armią sowiecką w walkach o Półwysep i miasto Sewastopol. Melvin w sposób klarowny odnosząc się do źródeł, ale też korzystając z obfitego materiału procesowego nie wchodzi w polemikę z oskarżeniem, jakie spowodowało, że Manstein za zbrodnie podległych sobie jednostek trafił na 8 lat więzienia po wojnie.

Mansteina trzeba ocenić w kliku płaszczyznach. W wymiarze politycznym zawiódł dzisiejsze Niemcy. Jego słynne zdanie, jakie skierował do łącznika między niemieckimi feldmarszałkami oraz grupą hrabiego Stauffenberga, że pruscy feldmarszałkowie nie spiskują, było wyrazem tego, jak Manstein został wychowany. Był oczywiście tworem pruskiej szkoły oficerskiej, a szlify zdobywał w armii Kajzera i w okopach Pierwszej Wojny Światowej. W jego pojęciu lojalności nie mieścił się bunt. Być może zachował się kunktatorsko odmawiając Steuffenbergowi. Melvin zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego feldmarszałek nie ma ulic ani placów jak Stauffenberg, czy Von Tresckow. Zapytajcie jednak oficerów Bundeswehry, co sądzą o nim dzisiaj. Jestem przekonany, że odpowiedź ta może być dla wielu zaskoczeniem. Melvin zadał im to pytanie. Odpowiedź możecie znaleźć na kartach książki.

W wymiarze historycznym Manstein miał to szczęście, że Hitler go nienawidził z powodu jego wojennego mistrzostwa. Sam Hitler, jak wiemy dzisiaj, był raczej kompletnym dyletantem. Stalin uczył się na przykład od swoich marszałków, a Hitler nie. Dziś bez wątpienia wiemy, że Manstein przewyższał o klasę wszystkich niemieckich dowódców polowych, i był lepszym planistą, znakomicie reagującym na kryzys na froncie, sięgającym po nietuzinkowe środki, nawet od Bernarda Montgomery`ego. Od brytyjskiego marszałka różniło go także to, że potrafił maskować swoje ego. To właśnie Manstein jest autorem „cięcia sierpem”, zaskakującej i bardzo ryzykownej kampanii armii niemieckiej przeciwko zachodnim aliantom w roku 1940. Pomysł, by przejść przez Ardeny i skierować się na północ w stronę kanału La Manche bez zatrzymywania się, wywrócił wszelkie plany sztabowców francuskich, których ukształtowała Pierwsza Wojna. To Manstein zalazł za skórę Rosjanom nie tylko zdobywając Sewastopol, ale i gromiąc Armię Czerwoną w rejonie Charkowa i Doniecka (sic!) w marcu 1943 roku, już po stalingradzkiej klęsce. A był to majstersztyk strategii; Manstein pozwolił Rosjanom wejść bardzo głęboko w niemieckie linie miażdżąc ich z flanki. Manstein jak nikt inny potrafił zadawać Sowietom ciężkie klęski, mimo że był od nich słabszy. Jaką wymowę ma bitwa z marca 1943 roku dzisiaj, gdy w tym samym miejscu Ukraińcy walczą z armią rosyjską! (de facto).

Melvin wydobywa także chwiejną i kapryśną naturę feldmarszałka. Największym jego błędem wojskowym i moralnym było to, że nie poleciał do Stalingradu w listopadzie 1942 roku i na własne oczy nie chciał widzieć cierpień 6. Armii. Czy był to mechanizm obronny, by podobnie jak Hitler nie oglądać ruin niemieckich miast? Czy już wtedy Manstein wiedział, że wojna jest przegrana i że Niemcy mogą jedynie ją przedłużać? Podobne wnioski skłoniły Henninga Von Tresckowa do powzięcia zamiaru zgładzenia Hitlera. Dlaczego feldmarszałek na to nie przystał? Czy lojalność wobec zbrodniczego reżymu była wolnym wyborem Mansteina, czy po prostu zabicie Hitlera nie mieściło się w jego pojęciu bycia żołnierzem? Czy Manstein nie potrafił tego dostrzec? Melvin ma świadomość tych pytań. Ale wciąż opisuje żywego człowieka, pełnego sprzeczności.

Książka Mungo Melvina pod wieloma względami może być wzorem dla pisania biografii wojskowej. Zarazem brytyjski historyk przekracza tę granicę wchodząc w świat życia rodzinnego, intymności Mansteina. Wojna była dla niego podwójną klęską. Starszy syn marszałka Rüdiger poległ jako oficer piechoty na froncie wschodnim. Melvin stara się ze źródeł wydobyć ból ojca. To są ciekawe wątki książki, podobnie jak obsesyjne maniery Mansteina, sposób ustawienia map, jego przykry, wybuchowy dla podwładnych charakter. Niezależnie od odpowiedzialności za zbrodnie, Manstein pozostaje jednym z najwybitniejszych żołnierzy XX wieku, z czego zdawała sobie sprawę nowa Bundeswehra. To Manstein był jednym z jej reformatorów w latach pięćdziesiątych XX wieku.

Polecam osobom interesującym się dziejami II wojny światowej i historii wojskowości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#strefainteresów #zoneofinterest Recenzja, Strefa Interesów, reż. J. Glazer, Gutek-Film 2024

Film Jonathana Glazera "Stefa Interesów" brytyjsko-niemiecko-polsko koprodukcja nagrodzona w tym roku dwoma Oscarami przez ameryka...