piątek, 2 lutego 2018

Recenzja: "Czarna ziemia" Timothy Snydera. Najnowsze naukowe odczytanie Holokaustu.





Czytelniku,

Wobec ostatnich wydarzeń,  książka Timothy`ego Snydera jawi się dla polskiego czytelnika jako ostrzeżenie podwójne. Z jednej strony ukazuje ona mechanizm Zagłady, a z drugiej stanowi ostrzeżenie przed samo spełniającą się przepowiednią: Obcość napędza alienację, ta pogłębia strach, a ten rodzi nienawiść, która prowadzi do monstrualnych zbrodni. Timothy Snyder jest znanym profesorem Uniwersytetu w Yale i wybitnym znawcą nowożytnego nacjonalizmu, jednym z najbardziej znanych, utytułowanych i naprawdę wybitnych znawców zagadnień historii XX wieku.

Mam jednak z książką Synder pewien kłopot. Ma on dwojaki charakter. Czytelnik szukający w "Czarnej ziemi" historii Holokaustu z wnikliwością wiwisekcji zawiedzie się: nie jest to książka monograficzna, a gatunek wypowiedzi historycznej, który amerykańskim i szerzej anglosaskim historykom wychodzi najlepiej. To błyskotliwie napisany esej historyczny, czyli gatunek którego polscy historycy z małymi wyjątkami nie potrafią uprawiać, albo traktują go w najlepszym wydaniu jako niepoważny sposób uprawiania historii. Ja oczywiście stoję na stanowisku, że to gatunek zupełnie podstawowy, to fundamentalna wypowiedź każdego historyka, który pragnie osiągnąć mistrzostwo formy.

Książkę zaczyna opis "świata Hitlera". Jest to zabieg zupełnie przemyślany, ponieważ aby zrozumieć logikę, jaka stała za Holokaustem, trzeba zrekonstruować - lub próbować tego dokonać - tok myśli nazistowskiej, jaka stała za tą zbrodnią. Snyder czyni to w sposób przystępny dla czytelnika niezorientowanego, ale dość powtarzalny i irytujący dla prawionych w temacie. Podkreślam, że mamy do czynienia z amerykańskim sposobem uprawiania historii - a ów sposób to przede wszystkim debata, ciągle aktualizowana i przetwarzana o nowe odczytania. Spotkany w Berlinie latem zeszłego roku amerykański nauczyciel, student Snydera, powiedział, że amerykański sposób uprawiania historii różni od polskiego szczególnie to, że historia jest przede wszystkim "debatable narration", co można rozumieć jako narrację nastawioną na wymianę poglądów, narrację otwartą.

Bardzo dużo miejsca Snyder poświęca Polsce. Dziwić to nie może, ponieważ Polska przed rokiem 1939 była trzecim krajem na świecie pod względem liczby zamieszkujących go Żydów, zaraz po USA i Związku Radzieckim, a Warszawa była największym na świecie miastem z żydowską populacją. O świecie Żydów polskich, migotliwym i nieistniejącym dziś, przypomina Polakom i nie tylko im znakomite POLIN, Muzeum Historii Żydów Polskich. Snydera nie interesuje ów świat, ale jego relacyjność do świata rozpiętego w perspektywie geograficznej Berlin-Warszawa-Moskwa, między tymi trzema stolicami rozegra się gros doświadczenia określanego mianem Zagłady.
Czytając książkę Snydera po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z mechanizmu, który pośrednio doprowadził do zabicia Żydów przez Niemców wraz z licznym i dobrowolnym współudziałem narodów wschodniej Europy, szczególnie krajów ZSRR. Ważne wydają mi się słowa autora, który skonstatował, że społeczeństwo,  które miało największy problem z antysemityzmem przed wojną, najmniej zaangażowało się w polowanie na Żydów, kiedy Niemcy zaczęli swój diaboliczny mord. To oddaje honor Polsce.

 Jaki to mechanizm? Podwójnego zniszczenia Europy Wschodniej przez ZSRR i Niemcy. Otóż po pakcie Ribbentrop-Mołotow, Związek Radziecki okupował i zniszczył państwowość krajów Bałtyckich - Litwa, Łotwa, Estonia, zmienił strukturę społeczną wschodniej Polski włączonej do białoruskiej i ukraińskiej Republiki Radzieckiej, oraz część Rumunii znanej dziś jako Mołdawia. Setki tysięcy Polaków zostały zesłane na Syberię. Snyder bardzo przekonująco opisał proces podwójnego zniszczenia państwowości tych krajów. Sowiety mordowały i niszczyły intelektualną elitę łotewską, czy polską, a po czerwcu 1941 roku przyszli na te tereny Niemcy i zniszczyli je ponownie. Przy czym dla Bałtów wejście NIEMCÓW oznaczało wyzwolenie z koszmarnego sowieckiego jarzma. Brak jakiejkolwiek państwowości i brak prawa, które chroniłoby Żydów miał według Snydera decydujące znaczenie dla rozpętanej przez Niemców bestialskiej i fanatycznej orgii mordu. Historyk świetnie to kontrastuje pokazując przykład Danii, gdzie Niemcy pozostawili całe państwo nie niszcząc go. Za niemieckiej okupacji działał duński rząd, panował król, i Duńczycy zdołali ocalić prawie wszystkich swoich Żydów. We Francji zginęli wydani przez reżym Vichy Żydzi mający status bezpaństwowców, ale obywatele francuscy będący Żydami mieli szansę na przeżycie. Bułgaria, mimo że była sojusznikiem Niemiec, nie wydała swoich Żydów i odmówiła jakiejkolwiek pomocy Niemcom w tej sprawie. Ksiądz Tiso, prezydent Słowacji, wielbiony przez populistyczną prawicę w tym kraju, sam zaoferował Niemcom deportację Żydów i jeszcze Niemcom za to dopłacił.

Związek miedzy suwerennością i przetrwaniem najdobitniej ukazał dramat Żydów węgierskich. Ta społeczność licząca prawie 700 tysięcy osób nie miała lekko w reżymie Horthy`ego, ale miała szansę na życie. Gdy weszli na Węgry Niemcy w marcu 1944, suwerenność Węgrów się skończyła i zaczęły się wywózki do Auschwitz-Birkenau, a tragedia węgierskich Żydów nabrała apokaliptycznego wymiaru, co tak boleśnie pokazuje znakomity film "Syn Szawła" nagrodzony w Cannes 2015 i Oscarem w roku 2016. Gdy Horthy powiedział Niemcom w lipcu 1944 roku NIE, wywózki się skończyły. Gdzieś wybrzmiewa zatem również tragedia polskich Żydów. Polskie państwo nie istniało, Niemcy zniszczyli je całkowicie zostawiając tylko smutną granatową policję, Czerwony Krzyż oraz Radę Główną Opiekuńczą. Snyder pomija relacje polsko-żydowskie po okupacją i nie nadaje im takiego wymiaru, jakiego mają na przykład świetnie opisane relacje Żydów, obywateli ZSRR wydawanych i mordowanych przez innych obywateli ZSRR.  Snyder również kapitalnie wydobył zmowę milczenia, jaką po wojnie w Związku Radzieckim objęto kwestię masowego współudziału Białorusinów, Ukraińców, etnicznych Rosjan w mordowaniu Żydów. W tym przypadku, zdaniem Snydera, zadziałał mechanizm korzyści. Jak przyłączymy się do zabijania, nikt nie będzie mógł nam zarzucić tego, że byliśmy oddanymi sprawie stalinowcami.

Żałuję, że Snyder doskonale znając źródła nie podjął polemiki z lansowaną i niemożliwą do udowodnienia tezą Jana Tomasza-Grossa, że Polacy w czasie II wojny światowej zabili lub przyczynili się do śmierci  więcej Żydów niż Niemców. Pod względem warsztatu, wykorzystania źródeł, eseistyka Jana Tomasz Grossa jawi się niewspółmiernie słabiej od narracji Snydera, który cały czas utrzymuje w książce równy poziom, poza zakończeniem, które stało się egzemplifikacją liberalnego wyznania wiary i obsesje profesora Snydera. W ostatnim rozdziale tej oryginalnej i arcyciekawej książki Timothy Snyder po prostu "odleciał". Cytując Adorno i Horkheimera piszących o kryzysie mieszczańskiego świata, pisząc o kryzysie gospodarki rynnowej, Snyder zabawił się w wyszukiwanie, kto może być następnym obiektem Holokaustu. Snyder nie zauważył, że chrześcijanie zostali praktycznie wymordowani przez islamistów od 2003 roku w Iraku i Syrii, choć dostrzegł, że przyczyną katastrofy Bliskiego Wschodu jest idiotyczna polityka USA po 11 września 2001 roku. Dostrzegł, że Putin zburzył porządek po II wojnie światowej, ale zarazem dostrzegł, że spiskowa teoria o homoseksualnym lobby ma tyle samo wspólnego z prawdą, co mit Żyda na Wall Street. Nie zmienia to jednak faktu, że ostatni rozdział jest najsłabszą intelektualnie częścią tej ważnej, intrygującej i klarownie napisanej książki. Dlaczego? Bo to publicystyka z "Wyborczej" wzięta. Niepotrzebna, choć wynikająca z konieczności zamknięcia książki metaforą odnoszącą się do przyszłości.

Słówko o metaforze tytułu - w oryginale "Black Earth", można dosłownie traktować to jako odniesienie geograficzne do znakomitych ukraińskich i rosyjskich czarnoziemów, które mogą rodzić chleb, stały się masowym grobem milionów ludzi, których skazała na eksterminację polityka Niemców. Jest chyb jeszcze jedno wytłumaczenie "Black Death" to nawiązanie do czternastowiecznej dżumy. Podobieństwo językowe tych dwu wyrażeń przenosi książkę Snydera do rzędu metafor intuicyjnych, jak nazywam świadome i zamierzone użycie przez autora nawiązania do innego wydarzenia nadając mu nowe, uaktualnione znaczenie. Jeśli tak rozumować Czarna Ziemia, to metafora planety ogarniętej trądem, jadem nienawiści jednego do drugiego człowieka. Wówczas ludobójstwo uprzemysłowione stanie się przypadłością każdego pokolenia.

Książka Snydera polecam każdemu zgłębiającemu historię Holokaustu, studentom historii, którzy chcą się uczuć warsztatu, jak pisać historię, żeby nie nudzić nią oraz każdemu, kto zadaje sobie pytania o kondycję człowieczeństwa A. D. 2016. I to nie jest bynajmniej wesoła konstatacja.

1 komentarz:

  1. Próbki pisanin Snydera "nie jest jasne, ilu polskojęzycznych chłopów w 1939 roku utożsamiało się z narodem i państwem polskim", "Z pewną dozą pewności można stwierdzić, że po trzech latach rządów nazistów polskojęzyczni chłopi uznali polski porządek za miniony i nauczyli się żyć w niemieckim"

    OdpowiedzUsuń

#strefainteresów #zoneofinterest Recenzja, Strefa Interesów, reż. J. Glazer, Gutek-Film 2024

Film Jonathana Glazera "Stefa Interesów" brytyjsko-niemiecko-polsko koprodukcja nagrodzona w tym roku dwoma Oscarami przez ameryka...