Piotr Gajdziński, Gierek. Człowiek z węgla, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2014, ss. 379
Edward
Gierek, pierwszy sekretarz PZPR w latach 1970-1980, jest postacią
zmitologizowaną. Wśród Polaków, którzy identyfikują czasy PRL ze
stwierdzeniem było nam „dobrze”, jego epoka kojarzy się ze wczasami i
dobrobytem. Na jego pogrzeb w Sosnowcu w roku 2001 przybyło ponad 10
tysięcy ludzi, a jeszcze niedawno słychać było głosy, że pierwszy
sekretarz powinien mieć pomnik. Jaka jest prawda o tym człowieku? Na
to pytanie próbuje odpowiedzieć Piotr Gajdziński w wydanej przez
Wydawnictwo Poznańskie biografii „Sztygara” pod tytułem „Gierek.
Człowiek z węgla”. Po gruntownej lekturze książki mam mieszane uczucia, postaram się jednak przedstawić ową ocenę w tym recenzyjnym szkicu.
Forma
wydania książki przez Wydawnictwo Poznańskie jest dość kuriozalna. Nie
ma ani jednej informacji kim jest autor, jakie są jego dokonania na polu
historiografii PRL. Czytelnik musi się tego dowiedzieć sam śledząc
Internet. Ja próbowałem, ale niewiele się dowiedziałem. Jednak pisząc
recenzję muszę odnieść się do książki jako narracyjnej całości.
Jaka jest książka Gajdzińskiego? Pragnę podkreślić, że nie czytam jej jako pozycji naukowej próbującej wyczerpać temat. Brak
aparatu naukowego natychmiast przesuwa ową pozycję w stronę
historycznej publicystyki, jakiej na naszym rynku książek historycznych,
i para-historycznych jest niemało. Mimo to, niesłuchanie irytowało mnie
to, skąd autor wie, to co wie o Gierku. Obfity materiał anegdotyczny,
gawędziarski styl przyciąga, odpycha maniera nie dokumentowania
ciekawego materiału źródłowego. Brak aparatu naukowego nie pozwala też
należycie ocenić, jak autor obszedł się ze źródłami. Ów materiał
anegdotyczny jest pierwszorzędny. Na stronie 217 autor cytuje
posiedzenie Biura Politycznego PZPR, w którym bierze udział Gierek.
Mieczysław Jagielski miał zaproponować, by Polacy jedli więcej mięsa
konserwowanego, czyli popularnych „mielonek” z puszki. Wówczas inny
członek Politbiura, tow. Rurarz miał zaoponować gwałtownie mówiąc, iż
„jedzenie konserw mięsnych na Zachodzie doprowadziło do wzrostu
homoseksualizmu” (sic!). Kapitalna metafora nieuctwa i braku
jakichkolwiek horyzontów umysłowych ówczesnej partyjnej kliki. Ale skąd autor zaczerpnął tak pyszną opowiastkę? Nie sposób dociec.
Pomijając kilkakrotnie cytowanego prof. Pawła Bożka, jednego z bliskich Gierkowi ludzi, nie ma śladu oral history. Uważam,
że to ciężkie oskarżenie tej książki. Sadzę, że dziś biografia, a do
takiej kategorii najwidoczniej książka Gajdzińskiego powinna być
zaliczana, musi ukazywać tło epoki, możliwie najszerzej, ale nade
wszystko pokazać żywych ludzi. Temu służy pierwszy rozdział tej
pozycji. Jednak ten arcyciekawy czas, w której siermiężny PRL Gomułki
przedzierzgnął się w trącający zachodem czas filmu „Poszukiwany,
poszukiwana” z Wojciechem Pokorą w roli głównej. Tego jest w książce
Gajdzińskiego za mało. Nie wiem, czy taką koncepcję książki wymogło
wydawnictwo, czy autor nie dał rady. Książka powinna być panoramą świata
Polski gierkowskiej. Skoro tak wielu w tym kraju ludzi ma sentyment do
Gierka i jego czasów, dlaczegóż autor nie pozwolił mówić świadkom epoki.
Brak oral history, jak już stwierdziłem, jest błędem poważnym, ale nie dyskwalifikującym.
Rzuca się w oczy wyraźna metaforyzacja rozdziałów, które wiele czytelnikowi obiecują.
Popatrzmy: „Epoka napoleońska”, „Kariera Nikodema Dyzmy”, „Delfin
Peerelu” – owe metaforyzacje rozdziałów obficie czerpią ze skojarzeń z
historią, lub po prostu nawiązują do postaci literackich (powieści
Tadeusza Dołęgi-Mostwicza). Owe metafory często czerpią semantyczny
podkład ze współczesnej popkultury. Jeden z rozdziałów nosi tytuł „Gra o
tron”, co bezpośrednio nawiązuje do popularnego i uwielbianego przez
nastolatków dziś serialu fantasy. Inny tytuł jest nad wyraz soczysty… to
„Orgazm władzy”. Mimo tej ciekawej i pomysłowej metaforyki,
zawartość rozdziałów nie broni książki. Powiem tak, od połowy książki
styl narracyjny autora nuży, nie utrzymuje uwagi czytelnika.
Im
głębiej w książkę tym gorzej. Kompletnie nie rozumiem, po co autor uparł
się, by do biografii Gierka cały rozdział poświęcić na bezsensowne
przytaczanie biografii kilkunastu wodzów państw komunistycznych w
Europie. Po co, pytam?
Opowieść o samym Gierku słabo też
oddycha, sekretarz jest opisany z perspektywy cytowanego niemal co
trzeciej stronie prof. Bożka, jako aparatczyk, niewykształcony imitator,
człowiek nie rozumiejący gospodarki. Trzeba przyznać, że autor zdobył
się na niuansowanie – na przykład dostrzegł, że Gierek przeforsował
objęcie rolników w PGR-ach oraz tzw. rolników indywidualnych (to
kuriozum w socjalistycznym kraju – rolnik z własną ziemią) obowiązkowym ubezpieczeniem społecznym, z co wielu ludzi na polskiej wsi jest mu do dziś autentycznie wdzięcznych. Na czym polegał jednak fenomen Gierka? Skoro
pierwszy sekretarz nie znał się na ekonomii, to nie znał się także na
niuansach propagandy. W 1956 roku był w Poznaniu, próbując sklecić
aparat partyjny. Gdy górnicy z kopalni „Kazimierz-Juliusz” protestowali,
Gierek natychmiast udał się na dół, do górników, z którymi nie bał się
rozmawiać. Potrafił rozmawiać z klasą robotniczą. Tyle konstatuje autor, ale nie daje zasadniczej odpowiedzi na to pytanie.
Dość
przekonująco natomiast autor pisze o stylu rządów Gierka, a w zasadzie o
niekompetencji tych rządów. Indolencja ekonomiczna „Sztygara” załatwiającego kredyty na miliardy dolarów jest jedyną mocną płaszczyzną książki. Warto
też podkreślić, że Gierek źle wybierał cele finansowe dla tych
pieniędzy. Wychowany w kulcie stalinowskiej obsesji na temat przemysłu
ciężkiego Gierek nie potrafił dostrzec, jak szybko Zachód w latach
siedemdziesiątych wieku XX dystansował blok socjalistyczny i to mimo
horrendalnie wysokich cen ropy naftowej po wojnie Jom Kippur z 1973
roku. Budowano więc huty, kopalnie, stocznie, walcownie, ale licencje
kupowane na Zachodzie wobec niewydolności systemu socjalistycznego nie
dały polskimi produktom konkurencyjności. Teza o tym, że niemożliwe jest
przejście z systemu socjalistycznego do współzawodnictwa ze zdrowym i
normalnym kapitalizmem jest mocna. W tym tkwi też przyczyna porażki
Gierka, ponieważ PRL i partia owe gigantyczne pieniądze w połowie po
prostu przejadły.
Książka Piotra Gajdzińskiego może być
ciekawą propozycją dla osób zainteresowanych historią PRL, ale uwaga:
brak tam właściwej metody historycznej, jest to publicystyka
historyczna, w miarę strawna, anegdotyczna, ale bez głębokiej
erudycyjnej intuicji, jaka powinna znamionować historyka chcącego pisać
biografię człowieka, którego panowanie stało się symbolem epoki. Ja
oceniam książkę Gajdzińskiego na dostateczny.
Blog poświęcony historii - w szczególności historiografii i literaturze, i filmowi. Blog ten jest oficjalnym blogiem pisarza i historyka Wojciecha Dutki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Recenzja: Konklawe. reż. Edward Berger, #konklawe
Czytelniczko - Czytelniku, kimkolwiek jesteś Film w reżyserii Edwarda Bergera na podstawie powieści Thomasa Harrisa wypada zrecenzować ju...
-
Proza Zofii Nałkowskiej należy do zapomnianej polskiej klasyki. Jej "Medaliony" są egzemplifikacją grozy okupacji hitlerowskiej w ...
-
Czytelniku cierpliwy tego bloga, Ochotę na tę książkę nabrałem, gdy tylko ją ujrzałem w księgarni. Wielkie tomisko autorstwa kolejnego bry...
-
Czytelniku, Myślę, że to dobra lektura na Wielkanoc. Książka Bernarda Hamiltona wpadła mi w ręce jesienią ubiegłego roku i znając...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz